
Rzeczywistość PRL nie była łatwa i przyjemna, ale z pewnością inspirująca dla twórców kryminału. – Chciałem napisać historię osadzoną w latach 80. Pewne rzeczy definiowały przez to fabułę. Bohater nie może napisać SMS-a czy maila. Gdy dzwoni, a ktoś nie odbiera wprowadza pewną dramaturgię – tłumaczy Jan Holubek, reżyser, ale i współscenarzysta serialu.
Wszyscy wiemy, że w Polsce to był czas totalnej boruty, mroczny, nieciekawy. Czas beznadziei, bo ludzie myśleli, że ta komuna nigdy się nie skończy. Rok 1984, w którym toczy się akcja serialu, to był "dół dołów". Dopiero w 86.-87. ludzie poczuli, że szykuje się zmiana.
W role dziennikarzy "Kuriera Wieczornego" wcielają się Andrzej Seweryn i Dawid Ogrodnik. Rozpoczynają śledztwo na własną rękę. Seweryn gra doświadczonego, ale zgorzkniałego reportera. Ogrodnik z kolei jest pełnym zapału nowicjuszem. Obu panów mogliśmy oglądać w duecie dwa lata temu w wielokrotnie nagradzanej "Ostatniej rodzinie".
Twórcy seriali kryminalnych uznają, że w tak krańcowych sytuacjach, jak morderstwa czy kradzieże, ujawnia prawda o człowieku. Łączą się tutaj dwa elementy: atrakcyjność zła i kat, że w ten sposób pokazujemy najtrudniejsze problemy społeczeństwa. To co ciemne i niedostępne, jest zawsze fascynujące. Dlatego dobro ma taki problem - jest mało atrakcyjne.
Niektórzy z nas pamiętają mrożącą krew w żyłach historię samobójstwa na warszawskiej Chomiczówce. Z 10. piętra zeskoczyła para nastolatków. – W serialu występuje podobny wątek, który okazuje się kluczem do śledztwa – zapowiada Jerzy Dzięgielewski, szef contentu w Showmaxie.
Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej