Samsung Galaxy S3 to jeden z najciekawszych telefonów na rynku. Od jakiegoś czasu bije rekordy popularności i ma realne szanse zagrozić dominacji iPhone'a. Nas zachwycił pięknym ekranem i genialnym aparatem. Czy telefon wart jest ekscytacji, którą wzbudza?
To podobno "najbardziej pożądany telefon na świecie". Przynajmniej tak opisywała go osoba, od której dostałem model testowy. Chociaż do tych zapewnień podszedłem z rezerwą, w przypadku Galaxy S3 liczyłem na coś wyjątkowego. W końcu to telefon, którego prezentacja elektryzowała wszystkie media na długo przed jego premierą. Czy Galaxy S3 sprostał więc szumnym zapowiedziom i medialnej wrzawie, która mu towarzyszyła?
Telefon robi świetne pierwsze wrażenie. Mógłbym mówić o ciekawym designie, estetycznej spójności czy niebanalnym, minimalistycznym kształcie, ale powiem tylko – telefon jest po prostu ładny. Już od początku miałem jednak cichą nadzieję, że na tym się nie skończy. Nasza dalsza znajomość przebiegała jednak dobrze, telefon okazał się nie tylko ładny, ale i "z bogatym wnętrzem", choć nie obyło się bez kilku zgrzytów.
Ekran
Na początku trzeba oddać cesarzowi co cesarskie – ekran w telefonie jest cudowny. Doskonała rozdzielczość, piękna czerń, soczyste kolory, po prostu pycha. Żeby nie być gołosłownym, telefon w kwestii gęstości pikseli dorównuje niedoścignionemu w tym aspekcie do tej pory iPhone'owi 4 i 4S.
Musiałem jednak trochę ochłonąć, kiedy po raz pierwszy odpaliłem przeglądarkę. Ekran okazał się feralną matrycą Super AMOLED (4,8 cala, 1280x720 pikseli), która produkuje doskonałe kolory, ale przy jasnych obrazach daje z bliska wrażenie drobnej siateczki. Sprawa jest marginalna, ale poprzednik był tego mankamentu pozbawiony. Ostatecznie ekran godny jest jednak przede wszystkim peanów zachwytu. Za wielkość, za kolory i za ten uczucie, kiedy pierwszy raz oglądamy na nim jakieś wideo.
Design
Telefon reklamowany jest hasłem "projektowany przez naturę". I cóż, telefon ten naturę udaje na każdym kroku. Od wzornictwa imitującego obły kamień, jaki można znaleźć w strumieniu, po dźwięki jakie wydaje przy obsłudze. Tak jak iPhone przypomina stylowe aparaty Leica z dawnych lat, tak Galaxy przypomina gigantycznych rozmiarów landrynkę. Na to skojarzenie największy wpływ ma plastikowa obudowa, która jest, co tu dużo mówić, tandetna. Jak na telefon tej klasy i z tego przedziału cenowego tymczasem tanie materiały są niedopuszczalne.
Na poziomie hardware, czyli sprzętu, założenie "blisko natury" jest jeszcze do przyjęcia. Jeśli chodzi o jego implementację w oprogramowaniu jest jednak porażką na całej linii. Ciągłe bulgotanie, wodne rozbryzgi i inne pogodowe atrakcje są zrealizowane na siłę i bez pomysłu. Wszystkiemu brakuje, wbrew pozorom, jakiegoś bardziej "ludzkiego" charakteru. Typowy produkt korporacji – założenie, projekt, realizacja, dystrybucja. A gdzie zniknęła po drodze refleksja użytkownika?
Wspomnieć też należy o przycisku odblokowywania ekranu z prawej strony. Niby łatwiej jest sięgnąć do niego jedną ręką, ale umieszczenie go po przeciwnej stronie sterowania głośnością to totalne nieporozumienie. Każda kolejna próba zmiany głośności kończąca się zablokowaniem ekranu po kilku dniach doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Taka spóźniona refleksja użytkownika.
Nie samą obudową jednak człowiek żyje. Podzespoły w telefonie są najwyższej próby. Zarówno mocy obliczeniowej (czterordzeniowy Cortex-A9 taktowany zegarem 1.4 GHz), pamięci RAM (1GB), jak i pamięci flash (od 16 do 64 GB + slot microSD do 64 GB) nikomu nie zabraknie. Do tego potężna bateria (2100 mAh) zapewnia nawet dwa dni działania. Tak to już jednak jest, że produkty Apple kocha się za system, a Samsunga czy HTC za aspekt sprzętowy.
Do tego można wspomnieć o głośniczku, który jest dosyć głośny, ale ma wyjątkowo przeciętną jakość dźwięku. Cóż, ma w końcu jedynie sygnalizować o nadchodzących połączeniach i wiadomościach.
System
W przypadku Galaxy S3 działającym na najnowszej wersji Androida 4.0, w kwestii oprogramowania jest już niebo lepiej niż u poprzedników. Mariaż oprogramowania Google z ekranem Samsunga zrodził jedną, wyróżniającą się perełkę – klawiaturę ekranową. Ta jest doskonała. Pisanie na tym telefonie to cudowne przeżycie i już sam fakt możliwości korzystania z tej opcji sprawia, że telefon jest wyjątkowy.
Do wielu funkcji Androida można się szybko przyzwyczaić. Chodzi tutaj chociażby o bogaty pasek notyfikacji pozwalający na szybkie wyłaczanie Wi-Fi, Bluetooth, powiadomień czy trybu samolotowego. Uzależniająca jest też możliwość szybkiego uruchamiania czterech aplikacji z poziomu zablokowanego ekranu. Aż ciśnie się na usta: "jak mogłem dotychczas bez tego żyć".
Andek znany jest jednak z słabego wyboru aplikacji. Ten z dnia na dzień się poprawia, ale ciągle daleko mu jeszcze do tego co znajdziemy w AppStorze.
Te niedostatki Samsung rekompensuje jednak takimi bonusami jak chociażby aplikacja radia. I chociaż ta aktywuje się wyłącznie po podłączeniu słuchawek, aplikacja jest bardzo przyjemna i, co rzadkie, ładna. Dostęp do radia okazuje się przyjemnym i uzależniającym po pewnym czasie dodatkiem.
Muzyka
Funkcja odtwarzania muzyki w telefonie jest dla mnie kwestią kluczową. Kiedy zobaczyłem monstrualnego Galaxy S3 od razu pomyślałem o mozartowskim Eine Kleine Nachtmusik. Jak więc cukierkowaty potworek radzi sobie z tubalnymi dźwiękami utworu Mozarta? Nie jest źle, ale Pan Galaxy z muzyką jest delikatnie na bakier.
Jeśli chodzi o jakość dźwięku, nie ma w tej kwestii najmniejszych zarzutów. Pracujący na dedykowanym czipie muzycznym sprzęt można podłączyć bez problemu do audiofilskich słuchawek i cieszyć się czystym, niczym nie zakłóconym brzmieniem.
Problemem jest natomiast kretyńska aplikacja muzyczna. Z pozoru ładna i nawet funkcjonalna, daje w kość w momencie, kiedy chcemy zmienić playlistę lub album. Nie można w żaden intuicyjny i prosty sposób przejść z widoku odtwarzanych utworów do menu wyboru piosenek. I nie ma żadnego racjonalnego wyjaśnienia dlaczego tak jest. Sam zachodziłem w głowę i zastanawiałem się – czy twórcy sami tych produktów używają? Spóźniona refleksja użytkownika.
Kamera
Na sam koniec zostawiłem sobie perełkę. Do przetestowania tej opcji telefon zabrałem na wycieczkę rowerową. Co z niej wynikło?
Aparat robi piękne zdjęcia, porównywalne chociażby z najnowszym iPhonem 4S. To pełnoprawny Point&Shoot, który w pełni zastąpi domowy aparat. Nie mówimy tutaj oczywiście o jakości jaką oferują lustrzanki, ale zdjęcia są ostre, barwy nasycone a rozdzielczość oszałamiająca (8 Mpx z tyłu, 2 Mpx z przodu).
Zdjęcia wykonane aparatem Galaxy S3
Spośród ogromnej ilości funkcji, filtrów i ustawień warto wspomnieć o czymś, co Samsung nazywa "zero shutter lag", czyli zapisywanie zdjęcia w momencie, w którym naciskamy na przycisk migawki. W praktyce pozwala nam robić do 8 zdjęć na sekundę.
Zdjęcia wykonane aparatem Galaxy S3
Do tego wszystkiego nagrywanie w rozdzielczości HD z prędkością 30 klatek na sekundę. Czego chcieć więcej?
Film wykonany aparatem Galaxy S3 (pamiętaj o przełączeniu w tryb HD)
Nie zawsze przydatne funkcje bonusowe
Dodatkowo telefon wyposażony jest w wiele oryginalnych i niespotykanych nigdzie indziej funkcji. Nie zawsze są one przydatne, ale miło wiedzieć, że takie opcje w nim znajdziemy.
Z przyjemnych i przydatnych rzeczy jest dioda sygnalizująca nieodebrane połączenie, otrzymanie SMS-a lub maila. Jest też menadżer plików, tak niechciany przez konkurencyjnego Apple. Kładąc telefon ekranem do dołu wyciszamy wszelkie dźwięki, jakie dochodzą z małego głośniczka, a podnosząc do ucha urządzenie otwarte na konkretnym kontakcie lub otrzymanym SMS-ie, dzwonimy automatycznie do nadawcy.
Natomiast z tych mniej przydatnych aplikacja wideo pozwala zmniejszyć oglądany obraz do małego okienka i oglądać film buszując po innych opcjach telefonu. Jest też zupełnie nieprzydatna i nieużyteczna funkcja głosowego sterowania S Voice, na którym nie warto się na razie rozwodzić. Jest również ciekawa, ale mało przydatna funkcja zbliżeniowego przesyłania danych między urządzeniami. Dlaczego mało przydatna? Po prostu mało które urządzenie poza S3 to obsługuje.
Podsumowanie
Podsumowując: Bez dwóch zdań zachwyca ekran. Na pochwały zasługuje też aparat. Kosztujący od 2200 do 2500 złotych sprzęt przekonuje do siebie szeregiem funkcji, ale nie jest pozbawiony wad. Trochę wad, ale sporo też zalet.
Galaxy S3 na rynku radzić sobie musi z dwoma głównymi konkurentami – iPhonem oraz HTC One X. Ten pierwszy jest kompletnie innym telefonem i tak jak wspominaliśmy wcześniej, klienci wybierają go dla dopracowanego po najdrobniejszy szczegół systemu. W przypadku HTC One X, podobnego pod względem podzespołów i działającego na tym samym systemie operacyjnym, to już kwestia gustu.