Małgorzata Ułaszonek-Kubacka została zarekomendowana do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że radca prawny z Białegostoku została w 2017 roku... sama dyscyplinarnie ukarana – podaje "Rzeczpospolita".
Dziennik informuje, że radcowski sąd dyscyplinarny w marcu 2017 roku uznał, że Małgorzata Ułaszonek-Kubacka pracowała "nierzetelnie, z pominięciem należytej staranności i uczciwości", a przede wszystkim "niezgodnie z prawem".
Gazeta przytacza sytuację z udziałem Ułaszonek-Kubickiej. Mecenas wraz z przedstawicielem firmy windykacyjnej udała się do domu dłużnika. Nie zastała mężczyzny na miejscu. Mimo to została i porozmawiała z jego przestraszoną żoną. Problem w tym, że kobieta nie miała upoważnienia, by decydować o spłacie zadłużenia.
Tak oto sąd dyscyplinarny wymierzył Małgorzacie Ułaszonek-Kubackiej 3500 złotych kary. Wyrok stał się prawomocny, ponieważ radca prawny nie odwołała się od wyroku. – W aktach mecenas Ułaszonek-Kubackiej jest informacja o postępowaniu dyscyplinarnym – powiedział gazecie sędzia Maciej Mitera, rzecznik Rady.
– Osoba, która ma orzekać, czy inni przestrzegają zasad etyki, a sama ma z tym problemy, powinna zostać wykluczona jako kandydat do Izby Dyscyplinarnej Sądu Nawyższego – stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą" główny rzecznik dyscyplinarny przy Krajowej Izbie Radców Prawnych Jarosław Sobutka.
Dodajmy, że art. 30 ustawy o Sądzie Najwyższym informuje, że sędzia musi być nieskazitelnego charakteru. Trudno mówić o takim w wypadku Małgorzaty Ułaszonek-Kubackiej.
Przypomnijmy, że kuriozalne sytuacje przydarzają się ostatnio często w Krajowej Radzie Sądownictwa. KRS opublikowała nazwisko Andrzeja Zygmunta Witkowskiego, zamiast Ryszarda Jacka Witkowskiego, jako kandydata do Izby Dyscyplinarnej SN.