Tuż przed pierwszym dzwonkiem w szkołach Anna Zalewska zapewniła, że to wszystko nieprawda, zaś media niepotrzebnie straszą rodziców niepełnosprawnych dzieci. Szefowa MEN oświadczyła, iż na przykład logopedzi czy psychologowie będą mogli być zatrudniani na dotychczasowych zasadach. Praktyka jednak pokazuje, że jest na odwrót. A na wszystkim ucierpią dzieci.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Punktem sporu jest art. 10a Karty Nauczyciela dodany w związku ze zmienioną ustawą o finansowaniu zadań oświatowych. Przepis - na pierwszy rzut oka - wygląda całkiem sensownie. Chodzi w nim o to, by szkoły nie zatrudniały nauczycieli na tzw. śmieciówkach.
Nowe prawo mówi o tym, że "w przedszkolach, innych formach wychowania przedszkolnego, szkołach i placówkach prowadzonych przez osoby fizyczne lub osoby prawne niebędące jednostkami samorządu terytorialnego" wszyscy nauczyciele mają być zatrudniani na podstawie umowy o pracę. To nie musi być pełen etat, może być jakiś ułamek, ale nie może to być umowa zlecenie czy też faktura wystawiona przez osobę prowadzącą działalność gospodarczą.
O ile w przypadku większości nauczycieli ten przepis ma sens (wyjątkiem mogą być nauczyciele języków obcych, którzy często pracują w wielu placówkach, np. prowadząc własną firmę), o tyle z terapeutami pracującymi z dziećmi niepełnosprawnymi, z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego widać wyraźnie, że popełniono błąd.
Tacy terapeuci mało kiedy są zatrudniani na etacie. A nawet jeśli w jednej placówce mają etat, to współpracują również z innymi placówkami. Powód jest prosty – specjalistów jest za mało, a potrzeby dzieci są ogromne.
Jeszcze w piątek wydawało się, że minister Anna Zalewska wycofała się ze zmian, zapewniając, iż terapeuci będą mogli pracować na wcześniejszych zasadach. Ta deklaracja ma się jednak nijak do rzeczywistości, na co wskazuje w rozmowie z naTemat Dyrektor Niepublicznej Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej Rozwiń Skrzydła w Białymstoku Marzena Rusiłowicz.
To jak to w końcu jest – terapeuta jest nauczycielem, czy nie jest?
I tu tkwi właśnie problem. Pod względem prawnym nie ma jakiegoś wyraźnego rozdziału. Patrząc na to wszystko zgodnie z logiką, w mojej poradni nie ma nauczycieli. Tu nikt nie prowadzi lekcji czy zajęć, dzieci zaś przychodzą tu tylko na terapię.
Cała ta zmiana ogólnie zapewne nie jest zła, ale nie uwzględnia przypadków szczególnych.
Przykład pierwszy z brzegu: hipoterapia, która wielu dzieciom pomaga . Przecież ja nie kupię
sobie konia i nie zatrudnię terapeuty na cały etat. Do tej pory porozumiewałam się ze stadniną, a teraz nie będę mogła tego zrobić. I takich niuansów jest wiele.
Niestety, nie mamy żadnego pisemnego potwierdzenia tych słów. Ze wszystkich dokumentów wynika zupełnie inna interpretacja przepisu. Już pomijam fakt, że terapeuci to nie tylko "logopedzi i psychologowie", bo to jest myślenie o specjalnych potrzebach dziecka sprzed kilkunastu lat.
Przede wszystkim jednak trzeba pamiętać, że poradnie psychologiczno-pedagogiczne głównie realizują program Wczesnego Wspomagania Rozwoju (WWR), a w ramach tych zajęć zapewniają dobrane do potrzeb specjalistyczne zajęcia również ze specjalistami z wąskich zakresów np. rehabilitantem Vojty, terapeutą widzenia, terapeutą SI czy behawioralnym.
Rozporządzenie o WWR wydane przez ministerstwo edukacji narodowej w zeszłym roku
wskazuje zaś konkretnie, jacy terapeuci mogą prowadzić zajęcia. I tam jest napisane, że każdy terapeuta musi mieć przygotowanie pedagogiczne, fizjoterapeuta również. A jak ktoś ma przygotowanie pedagogiczne to - według ustawy - jest nauczycielem. Zatem obejmują go nowe przepisy i musi być zatrudniany na umowę o pracę.
ART. 10A KARTY NAUCZYCIELA
W przedszkolach, innych formach wychowania przedszkolnego,
szkołach i placówkach, o których mowa w art. 1 zakres podmiotowy
ustawy ust. 2 pkt 2, nauczycieli zatrudnia się na podstawie umowy o
pracę, zgodnie z ustawą z dnia 26 czerwca 1974 r. – Kodeks pracy
(Dz. U. z 2016 r. poz. 1666, 2138 i 2255 oraz z 2017 r. poz. 60 i 962).
Również w poradniach niepublicznych?
Również. I trzeba pamiętać, że to te niepubliczne poradnie wykonują największą pracę w
terapii dzieci z różnymi zaburzeniami.
Dlaczego? Co zatem robią publiczne?
Publiczne Poradnie Psychologiczno-Pedagogiczne są przepełnione, ledwo same wyrabiają się ze swoją pracą dotyczącą orzecznictwa o kształceniu specjalnym, pomocy psychologiczno-pedagogicznej czy wydawaniu opinii o WWR, nie wspominając już o pomocy placówkom oświatowym w ich rejonie.
Mało która poradnia publiczna realizuje program WWR z prostego powodu – dzieci potrzebujących jest więcej, niż są w stanie prowadzić. Dlatego w ostatnich latach powstało wiele placówek niepublicznych realizujących bezpłatny, bo finansowany jako działanie oświatowe, program Wczesnego Wspomagania Rozwoju.
Jak zatem funkcjonuje pani poradnia?
My prowadzimy Wczesne Wspomaganie Rozwoju nie pobierając od rodziców żadnych pieniędzy. Usługa ta realizowana jest z dotacji, które uzyskujemy z miasta. Władze miasta zaś mają te pieniądze z dotacji oświatowej z ministerstwa.
80-90 proc. placówek przedszkolnych nie ma możliwości, aby dzieciom ze specjalnymi potrzebami zagwarantować to, co powinny realizować w ramach orzeczenia. W przedszkolach zazwyczaj jest tylko jakaś mała klitka, gdzie może przyjąć pedagog lub logopeda i to wszystko.
Do mnie na przykład przyjeżdżają dzieci na integrację sensoryczną, terapie widzenia, rehabilitacje. Wiadomo, że nie każde przedszkole ma odpowiednio wyposażoną salę oraz przygotowanego terapeutę. Aby realizować to, co jest w orzeczeniu o potrzebie kształcenia specjalnego danego dziecka, przedszkole podpisywało z nami umowę na prowadzenie takich zajęć.
Obecnie stoimy w martwym punkcie, gdyż zarówno przedszkola jak i poradnie nie wiedzą jak ugryźć teraz temat. Nie wiadomo, czy umawiać dziecko, czy przedszkole będzie mogło rozliczyć fakturę za prowadzoną przez poradnię terapię.
Ustawa o finansowaniu zadań oświatowych, która zmienia zasady zatrudniania nauczycieli, jest z października ub. r., ogłoszono ją w listopadzie. Już od pewnego czasu było wiadomo, na co się zanosi.
I wiosną terapeuci z całego kraju zaczęli trąbić, jakie zagrożenia niesie ta ustawa. Sama w czerwcu postanowiłam napisać do ministerstwa edukacji narodowej. Na siedmiu stronach opisałam, jak działa Poradnia Rozwiń Skrzydła – że pracuję np. z wcześniakami ważącymi w momencie wyjścia ze szpitala zaledwie 2-3 kg, że do pracy z nimi skierowana jest naprawdę wysoko wykwalifikowana kadra po specjalistycznych kursach i że nie mogę wymienić tych terapeutów na innych.
Większość tych specjalistów pracuje w ramach własnej działalności i - co tu kryć - oni się
cenią. A przecież nie chodzi o to, żebym ja teraz zatrudniła w ich miejsce młodego terapeutę od razu po studiach, która wprawdzie będzie miała odpowiednie wykształcenie i będzie tańsza, ale będzie jej brakowało odpowiedniego doświadczenia i ukończonych specjalistycznych kursów.
Wspieramy wcześniaki, bo im wcześniej rozpoczną rehabilitację i pracę z terapeutami, tym
większe mają szanse na dogonienie rówieśników i lepszy start w szkole.
Jaką odpowiedź otrzymała Pani z ministerstwa?
Żadnej. Wcześniej miałam nadzieję, że w MEN ktoś zrozumie, iż popełniono błąd i mieni ten przepis lub go doprecyzuje. Teraz niestety nie sądzę, by coś się miało zmienić.
Zostaliśmy wrzuceni do jednego worka z nauczycielami przedmiotowymi w szkołach – którym ustawa gwarantuje stabilność zatrudnienia i słusznie – ale nasza specyfika pracy terapeutycznej często jest inna i moim zdaniem wymaga bardziej elastycznego podejścia.
ZATRUDNIANIE NAUCZYCIELI OD 1 WRZEŚNIA 2018 R. W SZKOŁACH NIESAMORZĄDOWYCH – INFORMACJA MEN
"Kwestia zatrudniania nauczycieli w niesamorządowych
przedszkolach, szkołach i placówkach jest przedmiotem szczególnego
zainteresowania Ministerstwa Edukacji Narodowej. Ministerstwo
będzie monitorowało i analizowało funkcjonowanie w praktyce
przepisu art. 10a Karty Nauczyciela, ze zwróceniem szczególnej
uwagi na pojawiające się ewentualne problemy. Wyniki tych analiz
posłużą do rozważenia ewentualnej nowelizacji tego przepisu". Czytaj więcej
Problem z reorganizacją pracy naszej placówki zgłaszałam też na spotkaniu z kuratorium oraz w Wydziale Edukacji Urzędu Miejskiego. Otrzymałam informację, że przepisy to przepisy i należy im się podporządkować. Nie winię urzędników, dopóki MEN nie uwzględni specyfiki pracy poradni, nie da się nic zrobić.
Ile ma Pani dzieci pod opieką?
Około 300. Średnio każde z nich ma u nas 6 zajęć w miesiącu. W większości realizowaliśmy
zajęcia indywidualne, bo są bardziej efektywne. Niestety, jeśli zabraknie środków, to może ulec zmianie.
I wie już Pani, co teraz będzie ze wszystkimi dziećmi?
Ja czuję się tak, jakby nam wszystkim podcięli teraz skrzydła. Bo wiadomo, że na tych zmianach przede wszystkim ucierpią dzieci. Staram się wszystko tak przeorganizować, tak ułożyć grafik i tak się porozumieć z terapeutami, by było to zrobione z uwzględnieniem wszystkich potrzeb dzieci. Niestety, specjalistycznych zajęć będzie musiało być mniej.
Za pieniądze, jakie oferuje państwo, ciężko będzie zapewnić zajęcia ze specjalistami najwyższej klasy. Proszę zwrócić uwagę na rozporządzenie o wczesnym wspomaganiu. Tam mowa jest o tym, że powinno się odbyć od 4. do 8. zajęć – w zależności od potrzeb dziecka.
Ale WWR może być – zgodnie z rozporządzeniem – realizowany w grupach do 3. osób. I mamy na to w zależności od miasta (subwencja jest różna w różnych regionach Polski) od 350 – 390 zł w miesiącu. Jak to zrobić, biorąc nie tylko pod uwagę koszty zatrudnienia terapeutów, ale i lokal, sprzęt, itp.?
Gdyby wszystkie zajęcia byłby grupowe, jest to do zrobienia. Jednak my stawiamy na jakość i wysoką efektywność pracy terapeutów i wówczas większość zajęć jest indywidualna. Zazwyczaj zajęcia typu rehabilitacja, integracja sensoryczna, terapia widzenia, hipoterapia odbywają się na zasadzie "jeden na jeden".
Jeśli dany terapeuta pracuje gdzieś na etacie i w pani poradni chciałby pracować,
powiedzmy, 5 godzin w tygodniu, to teraz musi w swojej macierzystej placówce musi
uzyskać zgodę dyrektora?
Właśnie tak. W mojej poradni jest kilkoro terapeutów, którzy w godzinach porannych pracowali w przedszkolu, a popołudniu u mnie. I po zmianach musieli prosić o zgodę. W moim przypadku ją otrzymali, ale wiem, że nie każda placówka wydaje takie zgody, wynika to choćby z trudności organizacyjnych.
Dyrektor macierzystej placówki, wydając zgodę na pracę w części etatu w innej placówce, musi liczyć się z brakiem możliwości zmiany godzin terapeuty czy odbywania zastępstw – co bywa problematyczne. To znowu zawęża grono terapeutów pracujących np. w godzinach popołudniowych – które są w pierwszej kolejności rozchwytywane przez pracujących rodziców.
Z ponad 20 pracowników Poradni Rozwiń Skrzydła około połowa dotąd pracowała na etatach, pozostali pracowali w kilku miejscach. Jeśli teraz miałabym wszystkich zatrudnić na etacie, to koszty pracy zdecydowanie wzrosną. Tymczasem fundusze nam przekazywane pozostają bez zmian. A zatem staję przed koniecznością obniżenia pensji tym terapeutom, na co im trudno jest się zgodzić. Jednak pracujemy z pasją i misją, cieszymy się z sukcesów naszych podopiecznych i nie opuścimy ich w walce o lepsze jutro.
Do tej pory staraliśmy się być maksymalnie elastyczni. Na przykład terapeuci pracujący na działalności sami bezpośrednio z rodzicami porozumiewali się w sprawie odbycia godzin terapii. W najtrudniejszych przypadkach, choćby dzieci z mózgowym porażeniem dziecięcym, to nigdy nie był stały grafik – te dzieci jeżdżą na turnusy rehabilitacyjne i żeby nie traciły zajęć, można było je odpracować w innym terminie.
Teraz takie indywidualne podejście staje się niemożliwe. Jeśli bowiem muszę zatrudniać wszystkich terapeutów na etacie, to muszę wszystko w grafiku maksymalnie usztywnić. A zazwyczaj ci prowadzący własną działalność to są specjaliści z bardzo wąskich dziedzin. Na przykład w Białymstoku są zaledwie dwa gabinety terapii widzenia. Ja teraz od tej specjalistki nie będę mogła przyjąć faktury, więc zajęć z ortoptystą po prostu nie będzie. Takim wysoko wykwalifikowanym specjalistom nie będzie się to opłacało.
Da się opracować taki sztywny grafik?
Tu pojawia się jeszcze jeden poważny problem. Dzieci przychodzą do programu WWR i odchodzą – co miesiąc mam inną liczbę dzieci. Niestety, nigdy nie wiem dokładnie, czy kolejne dzieci, które dojdą, będą wymagały rehabilitacji, surdopedagoga, logopedy czy terapii widzenia itp. Ciężko jest więc oszacować, jakie etaty utworzyć tym specjalistom z wąskich dziedzin.
Np. w ostatnim roku miałam terapeutę behawioralnego pracującego z tylko jednym dzieckiem z całej poradni. Terapia odbywała się w domu i dotyczyła trudnych zachowań i rozliczałam te dwie godziny w miesiącu fakturą. Teraz niestety musiałam poinformować, iż obecne przepisy nie pozwalają na taką formę rozliczenia.
Chłopiec z zespołem Downa stracił więc możliwość pracy z terapeutą którego znał od kilku lat i wiele już wypracował, a mama nie posiada środków na opłacanie tej terapii prywatnie. Oczywiście zamiast tych zajęć zorganizujemy mu inne, które również będą wspierały jego rozwój, ale nie mogę mówić już o dopasowaniu do potrzeb zarówno dziecka jak i rodziny.