"Zakonnica" to horror dziejący się w tym samym filmowym uniwersum co "Obecność". Kinowa premiera 7 września
"Zakonnica" to horror dziejący się w tym samym filmowym uniwersum co "Obecność". Kinowa premiera 7 września Materiały prasowe
Reklama.
Każdy zna to uczucie, kiedy mamy wielkie oczekiwania, ale efekt końcowy nas zawodzi i dołuje. Cały czas się na to łapiemy. Horrorofile już złapali haczyk - filmiki promujące "Zakonnicę" naruszyły standardy i tak dość pobłażliwego YouTube'a. Zwłaszcza spot reklamowy doprowadzał do stanu przedzawałowego, bo odpalał się z automatu. Czy film też jest tak straszny?
Nie poskaczemy na fotelach
Buszując po internecie, często natrafiam na pytania o jumpscare'owe sceny w horrorach. Usunięta reklama nawiązuje bowiem do trendu sprzed lat, kiedy po sieci krążyły filmiki i animacje, na których człowiek się skupiał, by po chwili spaść z krzesła widząc na ekranie wyskakującą maszkarę. Jumpscare'owe sceny stały się nieodłącznymi filarami współczesnych horrorów.
Nie inaczej jest w "Zakonnicy". Jeśli jakimś cudem się wystraszymy, to przez schematyczną scenę, w której moment ciszy jest brutalnie przerywany przez atak demona. Trudno jednak aż tak się skupić, bo nastrój filmu jest burzony przez... gagi i umiarkowanie zabawne docinki bohaterów. Pierwsza połowa filmu sprawia wrażenie czarnej komedii, a nie zapowiadanego horroru. Czasem jest to zamierzone, a czasem nie.
Filmowcy straszą nas na zasadzie kontrastu, ale w "Zakonnicy" jest za dużo momentów rozładowujących napięcie. Duża w tym wina postaci Francuzika, która jest skonstruowana na podstawie stereotypu - to taki fircyk w zalotach, który nie odmówi sobie bajerowania zakonnicy, a humor nie opuszcza go nawet w starciu z demonami. Jeśli to on byłby głównym bohaterem historii, nikt nie miałby nic przeciwko.
logo
Materiały prasowe
W jednej ze scen bohaterowie odnajdują relikwię z krwią Jezusa Chrystusa, co już samo w sobie jest dość kuriozalne, a jak reaguje Francuzik? Krzyczy z niedowierzaniem "Holy shit!" ("Jasna cholera!"), na co ksiądz odpowiada "The Holliest" ("Najjaśniejsza"). W innej scenie bawidamek wyrywa drewniany krzyż z grobu i używa go jako odstraszacza na zjawy. Następnie widzimy, że zabrał go ze sobą do knajpy i oparł o barowe krzesło, zapijając przerażenie wynikające z przygody.
Są też sceny, które bawią, ale twórcy raczej nie mieli tego na myśli. Widać to zwłaszcza w tych podobno przerażających sekwencjach - np. gdy demon-zakonnica telepatycznie przyciąga do ręki strzelbę niczym Jedi miecz świetlny. Takich akcji jest więcej, a finałowy pojedynek to już ostateczny cios poniżej pasa, szufladkujący "Zakonnicę" w horrorach klasy B albo niżej. Lubimy się bać, ale twórcy tego nie wykorzystali.
logo
Materiały prasowe
Zmieńcie nastawienie przed seansem, a może nie będzie tak źle
Pamiętam końcówkę "Obecności", kiedy uderzająca z ekranu ciężka atmosfera wręcz gruchotała kości, a uczucie niepokoju rozsadzało od środka moją klatkę piersiową. W moim prywatnym rankingu plasuje się w TOP 10 najlepszych horrorów XXI wieku. Sequel i spin-offy z lalką Annabelle nie powtórzyły sukcesu oryginału pod względem jakościowym, ale są o poziom wyżej niż "Zakonnica".
"Zakonnica" i jej całe filmowe uniwersum dopadła klątwa horrorowych kontynuacji i prequeli. Ze świetnej pierwszej części przepoczwarzają się w autoparodię, która zamiast wywoływać strach - bawi, a częściej żenuje. Pierwszy lepszy i dobrze znany przykład to cykl "Rec". Niekiedy taka sytuacja wychodzi na dobre, a seria staje się kultowa - tak było np. z "Martwym złem".
Jeśli potraktujemy "Zakonnicę" inaczej niż jest reklamowana - nie zawiedziemy się. To kiczowaty horror klasy B, w którym bohaterowie podejmują idiotyczne decyzje - jeśli słyszą podejrzany dźwięk, to mimo okoliczności idą sprawdzić źródło, zamiast uciekać gdzie pieprz rośnie. Oczywiście po drodze się rozdzielą, zamiast walczyć w grupie. A po mrożącej krew w żyłach akcji - rzucą bzdurny tekścik.
logo
Materiały prasowe
"Zakonnicę" ratuje tylko i wyłącznie scenografia oraz kostiumy. Majestatyczne opactwo w Rumunii wywołuje ciarki, demoniczne monstra w habitach są straszniejsze od przereklamowanych klaunów, ciśnienie podnoszą również dekoracje podziemi i położonego obok klasztoru cmentarza. Widać potencjał, który poległ w warstwie scenariuszowo-dialogowej.
Szkoda, że twórcy nie mogli się zdecydować na to, czy chcą nakręcić horror czy komedię. Zrobili zatem coś pomiędzy – z mizernym skutkiem. Humorystyczne akcenty prezentują proste żarty rodem z Kwejka, a straszne sekwencje są monotonne - kamera patrzy w prawo, potem w lewo, a potem coś pojawia się po środku.
Wszyscy czekali na jumpscare'owy maraton z przyzwoitą fabułą, a nie mimowolny (?) pastisz, który okazał się o wiele gorszy niż filmiki na YouTube.
logo
Materiały prasowe

Obserwuj nas na Instagramie. Codziennie nowe Instastory! Czytaj więcej