Rodzice są przerażeni, a ich dzieci coraz bardziej zestresowane, bo zewsząd słyszą, jak trudno będzie w przyszłym roku dostać się do liceum. Od paru dni w prywatnych rozmowach słyszę o tym non stop. Niech MEN chwali się, że wszystko idzie pięknie, ale tysięcy rodziców w całej Polsce nie przekona. Jest strach i są wielkie obawy. Zobaczcie, jak na te zmiany szykują się warszawskie licea.
To może być największy test dla pisowskiej deformy i wielka próba wytrzymałości dla rodziców, uczniów i szkół. Dwa roczniki – choć de facto trzy – będą ubiegać się o miejsca w szkołach średnich, które przecież nie są z gumy.
W roku szkolnym 2019/2020 w Warszawie będzie dotyczyć to ponad 40 tys. uczniów kończących gimnazjum i szkołę podstawową. Skala porównawcza do lat poprzednich jest bezlitosna w całej Polsce.
– Teraz do naszych szkół aplikowało 19 tys. młodych ludzi, był to jeden rocznik. Musimy przygotować ok. 44 000 miejsc dla warszawskich uczniów i kandydatów spoza stolicy. To oznacza konieczność utworzenia 1370-1460 oddziałów, co będzie zależało od liczby uczniów w jednym oddziale – informuje nas Katarzyna Pieńkowska z UM Warszawy.
Jak ogłosił MEN, wkrótce do uczniów i rodziców mają trafić ulotki o podwójnej rekrutacji, we wszystkich kuratoriach oświaty zostały też utworzone specjalne punkty informacyjne. Czy to uspokoi zainteresowanych? Dziś widać, że raczej wątpliwe.
"Jestem sfrustrowaną matką ośmioklasistki. Frustracja narasta we mnie od roku, a teraz przelała się czara goryczy. Dobre samopoczucie urzędników MEN kłóci się niestety z tym, czego doświadczam i o czym słyszę od innych rodziców" – to tylko jeden z listów, który oddaje emocje niejednego rodzica.
Mniej klas dla gimnazjalistów
W liceach jest już pełna mobilizacja, choć oficjalnie jeszcze nic nie wiadomo. Jednak wstępne plany powoli powstają. W kilku szkołach słyszymy wprost, że trzeba okroić przyjęcia gimnazjalistów, bo inaczej nie da się stworzyć klas dla ósmoklasistów, których w stolicy jest więcej.
Na przykład XXVII Liceum Ogólnokształcące im. Tadeusza Czackiego, piąte miejsce w Warszawie według rankingu Perspektyw. Do tej pory otwierano tu pięć oddziałów klas pierwszych dla absolwentów gimnazjów. W tym roku jedynie cztery, bo trzeba było zrobić miejsca na przyszły rok. W 2019 roku klas dla gimnazjalistów może być jeszcze mniej.
– Bardzo wstępnie planujemy otworzyć cztery oddziały dla absolwentów 8 klasy i trzy dla uczniów po gimnazjum. To jednak bardzo wstępny projekt, który nie jest jeszcze zatwierdzony przez Biuro Edukacji – słyszymy. Szkoła jest mała. Nie da się jej bardziej rozciągnąć.
V Liceum Ogólnokształcące im. Księcia Józefa Poniatowskiego w Warszawie, 10 miejsce. Do tej pory przyjmowano tu pięć klas pierwszych. Dziś jeszcze nie wiedzą, jak będzie z podwójnym rocznikiem, jeden z pracowników mówi nam tylko, że być może będą tylko trzy klasy dla gimnazjalistów.
– Będziemy musieli przyjąć mniej gimnazjalistów i pewnie ze trzy klasy uczniów po szkole podstawowej. Jakby pani przyszła do nas, to by pani wiedziała dlaczego. Jesteśmy małą szkołą. Nie jesteśmy w stanie przyjąć więcej uczniów, choć bardzo, bardzo byśmy chcieli – słyszymy.
XVIII LO im. Jana Zamoyskiego, 17 miejsce. Tu mają być cztery klasy 3-letniego LO i cztery klasy 4-letniego, w sumie osiem klas pierwszych. Wcześniej otwierano siedem klas dla gimnazjalistów.
Do rodziców: nie panikować
Niektórzy nauczyciele proszą, by nie panikować, nie wariować, nie nakręcać się. Podejść spokojnie. Inni wręcz przeciwnie – straszą uczniów, że będzie źle.
Jest początek września i wielu nastolatków już jest mocno zestresowanych. W niektórych rodzicach aż się gotuje, bo mimo zapewnień MEN, że będzie świetnie, z każdej strony pojawiają się sygnały, że nie ma szans, by dla wszystkich uczniów starczyło miejsc.
A w oczy coraz częściej wpadają ogłoszenia przeróżnych kursów, które nawołują do nauki i podkręcają atmosferę. Pierwsze z brzegu ogłoszenie na FB:
Rodzice wpadają w popłoch, czują, że szykuje się kolejny chaos i ogromne nerwy. Jeśli dzieciaki na tym stracą, tysiące rodziców nie daruje tego PiS.
UM Warszawa tłumaczy w odpowiedzi na nasze zapytanie, że gminy podwarszawskie też mają problemy z przyjęciem wszystkich z powodów lokalowych:
Otwieramy 14 klas pierwszych
Czy może być aż tak źle? – Gdybym była wróżką, to powiedziałabym pani jak będzie. Myślę, że w niektórych szkołach będą problemy – odpowiada nam Regina Lewkowicz, dyrektorka najlepszego liceum w Warszawie, XIV LO im. Stanisława Staszica. U niej praktycznie nic się nie zmieni. – Przyjmę po gimnazjum tyle samo dzieci co zawsze, i drugie tyle po ósmej klasie – mówi.
To LO było w zespole z gimnazjum, przejęło jego budynek i właśnie te placówki mają największe moce, by przyjąć jak najwięcej dzieci. – Dzieci po ósmych klasach wypełnią miejsce po uczniach gimnazjalnych. Planujemy przyjąć 7 oddziałów klas pierwszych po gimnazjum i 7 po szkole podstawowej, czyli w sumie 14 oddziałów po 30 uczniów. Każdy ma szanse, ale trzeba uzyskać maksymalną liczbę punktów – mówi naTemat.
Martwi ją tylko to, że pierwsze klasy będą stanowiły połowę społeczności szkolnej: – To jedyne moje zmartwienie. W szkole jest 15 oddziałów klas II i III. I będzie 14 oddziałów, które dopiero będziemy poznawać.
W Batorym, drugim na liście najlepszych LO w Warszawie, sytuacja praktycznie identyczna. Liceum przejmuje miejsca po gimnazjum. – U nas wiele się nie zmieni. Planujemy przyjęcie 6 klas dla gimnazjalistów i 6 dla ósmoklasistów, w sumie 12 oddziałów, czyli ok. 360 uczniów – mówi nam wicedyrektor Michał Malarski.
LO im. Stefana Batorego może pomieścić 24 klasy. – Przez ostatnie lata trwania reformy przyjmowaliśmy 7 klas do liceum i zero do gimnazjum. Przez to zrobiło nam się trochę miejsc – mówi. Ale zastrzega – w Warszawie ostateczną decyzję podejmuje burmistrz dzielnicy i Biuro Edukacji: – Oni ustalają gdzie będzie ile klas i jak to będzie wyglądało.
Uspokajające dla rodziców? Być może dla tych, których dzieci o tych szkołach marzą i mają świetne wyniki. Dla innych pewnie nieco mniej.
Nasi rozmówcy zwracają uwagę na to, że z pewnością zapełnią się te słabsze szkoły, które wcześniej zapełnione nie były, bo nie było do nich chętnych.
"Przecież dzieci nie zostaną na ulicy"
Wszędzie słyszymy też, że szkoły jeszcze nic nie wiedzą, czekają na decyzje Biura Edukacji. – Nie wiemy, jak będą liczone punkty po 8 klasie. Szczegółowy sposób przeliczania pewnie pojawi się w styczniu. Wtedy powinniśmy wiedzieć jak będzie wyglądała rekrutacja – mówi dyr. Lewkowicz.
Dyrektorzy przekonują jednak, że nie warto z góry zakładać, że będzie źle. Uspokajają, że muszą jakoś na wszystkim zapanować. – Rodzice sami się nakręcają – uważa jeden z nich.
W jednej ze szkół pojawiły się obawy przed najczarniejszym scenariuszem, że jak każą otworzyć 11 klas pierwszych trzeba będzie wprowadzić naukę na zmiany.
Jak będzie, przekonamy się w praktyce. Testując eksperyment, który może zaważyć na przyszłości młodych ludzi.
„Czas zapisywać się na kursy, które pomogą Wam/Waszym dzieciom dostać się do wymarzonego liceum, a jak wszyscy wiedzą w tym roku konkurencja jest duża. Na dodatek w ósmych klasach w Warszawie jest około 40 proc. więcej uczniów, niż w klasach trzecich gimnazjum. Trzeba więc bardzo dobrze napisać egzaminy, żeby osiągnąć wymarzony cel. Zapraszam do doświadczonego nauczyciela”.
Katrzyna Pieńkowska
"Na podstawie danych o liczbie uczniów opracowaliśmy szacunkową liczbę oddziałów i miejsc, które powinniśmy otworzyć, aby zaspokoić potrzeby kandydatów. Wzorem lat ubiegłych, wzięliśmy pod uwagę również uczniów spoza Warszawy i uczniów drugorocznych. Jednak nie możemy dokładnie przewidzieć, czy tendencja ok. 35-40 proc. uczniów spoza Warszawy utrzyma się, czy będzie wyższa. Gminy podwarszawskie także mają problemy z przyjęciem dwóch roczników uczniów często ze względów lokalowych. O przyjęciu do danej szkoły decyduje liczba uzyskanych punktów, dlatego uczniowie spoza Warszawy mogą dostać się do wybranej szkoły".