PiS alarmuje, że wraz z przyjęciem przez PE dyrektywy o tzw. ACTA2 skończy się wolność słowa w internecie. Problem w tym, że ta opinia skrojona jest ewidentnie tylko pod fakt, iż... za dyrektywą głosowali europosłowie PO. Wcześniej rząd PiS też mocno optował za nowym unijnym prawem. "Projekt nie zagraża ani też nie ogranicza wolności internautów" – twierdzili – zgodnie z prawdą – w Ministerstwie Cyfryzacji.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Szef sztabu wyborczego PiS europoseł Tomasz Poręba grzmi teraz, że głosowanie w Parlamencie Europejskim to czarny dzień dla polskiej branży cyfrowej, nowoczesnych technologii oraz internautów. "Jeżeli dyrektywa nie zostanie odrzucona w Radzie UE, skończy się wolność w internecie" – napisał na Twitterze.
Od razu uspokójmy zatrwożonych internautów. Jest jak zwykle i wpływ na radykalne stanowisko Prawa i Sprawiedliwości ma fakt, iż... dyrektywę poparła Platforma Obywatelska. Jednak europosłowie opozycji nie zrobili tego w ciemno. PO była przeciwna pierwszemu projektowi, ale po zmianach i około 200 poprawkach zmieniła zdanie. PiS też, w drugą stronę.
Rząd PiS za "ACTA2"
PiS-owskie Ministerstwo Cyfryzacji dotąd w dyrektywie nie widziało bowiem nic groźnego dla użytkowników sieci. W oficjalnych opiniach resortu pisano, że nowe prawo UE nie zagraża ani też nie ogranicza wolności internautów, ani nie ogranicza możliwości linkowania.
MC pisało też, że zachowane zostaną możliwości cytowania, ilustracji, tworzenia memów, prowadzenia badań naukowych, kopiowania i dzielenia się treściami w internecie. I bynajmniej nie kłamało.
Muzycy popierają "ACTA2"
Warto zaznaczyć, że także polski ZAIKS popiera nowe przepisy i wyjaśnia, że pomogą one w walce z mediami internetowymi, które zarabiały na podkradaniu cudzej twórczości. Z wyniku głosowania cieszą się znani polscy muzycy jak Maria Sadowska i Tomasz Lipiński, którzy byli w Brukseli podczas głosowania.
– Jesteśmy przeszczęśliwi. Wydarzyła się rzecz dziejowa. Po raz pierwszy obywatele wygrali z gigantyczną korporacją, która ma miliardy i która zalała nas falą fake newsów. Jako artyści z całego serca dziękujemy nie tylko polskim politykom – powiedziała Marysia Sadowska.
A Tomek Lipiński uspokoił tych, którzy uwierzyli w rozpowszechniane w ostatnich tygodniach nieprawdziwe informacje.
– Nie wydarzyła się katastrofa, wydarzyło się coś bardzo dobrego, zwyciężyła wolność. Nic Wam kochani nie grozi, to nie jest koniec internetu, to nie jest koniec udostępniania memów. To nie jest cenzura, to jest walka z cenzurą, bo nie ma większego cenzora niż Google czy Facebook. Nie wierzcie propagandzie, myślcie sami i używajcie swoich własnych mózgów – wyjaśniał muzyk.
Dlaczego "podatek od linków" nie jest groźny? Największe kontrowersje budzi art. 11 znany szerzej jako "podatek od linków". Zgodnie jego treścią, wydawcy będą mogli żądać zapłaty za umieszczenie tego typu materiałów na innej stronie. Jednak w praktyce przyjęty przez eurodeputowanych tekst zawiera przepisy, które mają na celu przestrzeganie prawa autorskiego bez zbędnego ograniczania wolności słowa.
"Zwykłe dzielenie się hiperłączami do artykułów, wraz z 'pojedynczymi słowami' do ich opisania, będzie wolne od ograniczeń praw autorskich" – wyjaśnił w komunikacie Parlament Europejski.