Pragnieniem prawdziwego kibica jest być jak najbliżej zawodnika. W telewizji najlepsze ujęcia to te, które pokazują emocje na twarzach zawodników. Na trybunach najlepsze miejsca są przy samym parkiecie. A w internecie? W sieci najlepsze materiały robią sami zawodnicy. Relacjonują wydarzenia z bliskości niedostępnej dla nikogo innego.
Ceremonia wręczania medali Ligi Światowej 2012 w Sofii. Na najwyższym podium staje cała polska reprezentacja. Wszyscy zawodnicy uśmiechnięci, czekają na moment, o którym marzyli przez większość sportowej kariery. Za chwilę na ich szyjach zawisną złote medale, potwierdzające to, że zespół Andrea Anastasiego jest obecnie najlepszą drużyną na świecie. Wypatrują oczami tacy ze złotymi krążkami. Jedynie uwaga Krzysztofa Ignaczaka jest skupiona na czymś innym. Zawodnik trzyma w ręku kamerę i z najbliższej odległości rejestruje całe wydarzenie.
Pekin 2008
Telewizje z całego świata wysłały na Igrzyska Olimpijskie w państwie środka setki reporterów. W archiwum leżą dziś dziesiątki tysięcy godzin relacji. Na taśmach utrwalono miliony ludzkich emocji, związanych z rywalizacją podczas Igrzysk Olimpijskich. Ale co z tego pamięta dziś przeciętny kibic? Zapewne nic. A relacje Łukasza Kadziewicza, który podczas igrzysk tworzył „Kadziu Projekt" kojarzy i pamięta każdy, kto śledził losy polskich siatkarzy w Chinach. Hitem był między innymi dialog pomiędzy Kadziewiczem a Michałem Winiarskim.
Kadziewicz: – Po brazylijskich i chińskich paniach zauważamy piękną Europejkę, piękną Polkę, która zrobiła na nas wrażenie. Michał, zrobiła na tobie wrażenie ta pani?
Winiarski: – Nie, ja kocham żonę.
Kadziewicz: – To znaczy, mówi, że nie...
Tego typu relacje muszą podobać się kibicom, ale spotykają się one z sympatią także wśród samych zawodników. – To są bardzo fajne projekty. Głównie z uwagi na to, że przybliżają kibiców do zawodników. Dają im szanse zobaczenia tego, czego nie są w stanie dostrzec, śledząc relację w telewizji. Kamera nigdy nie pokaże wszystkiego, bo koncentruje się na meczu, a nie na graczach. Te relacje pokazują fanom, jakimi ludźmi prywatnie są zawodnicy. Że umieją się świetnie bawić, gdy jest na to odpowiedni czas, ale i z takim samym zaangażowaniem trenować, gdy jest czas na pracę – mówi naTemat Sebastian Świderski.
Najbliżej zawodników = najlepsza relacja?
Dzisiejszy kibic jest rozpieszczany ze wszystkich stron. Budując stadiony, architekci dbają o to, aby komfort śledzenia relacji był najlepszy z możliwych. Dla tych, którzy nie mogą lub nie chcą uczestniczyć w wydarzeniu sportowym na trybunach relację przegotowują telewizje. Stacje telewizyjne prześcigają się w nowych pomysłach, chcąc jak najlepiej i najciekawiej przedstawić fanom rywalizację sportowców. Ale wszyscy oni stoją na straconej pozycji, gdy kamerę do ręki biorą sami zawodnicy.
Relacja Łukasza Kadziewicza z Igrzysk Olimpijskich w Pekinie
„Kadziu Projekt" pokazał życie polskich siatkarzy w Pekinie, którego nie mogłaby zarejestrować żadna kamera. Dowiedzieliśmy się tego, co dzieje się między meczami, czegoś, co było do tej pory dostępne tylko dla nielicznych dziennikarzy, którzy byli na miejscu. Przykładem Kadziewicza poszedł później Zbigniew Bartman, który tworząc „Zibi Cam" dał fanom możliwość poznania komentarza zawodnika do wyników jego drużyny. Coś, czego kiedyś ludzie dowiadywali się z wywiadów prasowych, stało się nagle ogólnodostępne dla każdego, kto ma dostęp do Internetu.
Nie zawsze są to profesjonalnie zrobione projekty, ale nikt nie oczekuje tego, aby takie były. Tutaj liczy się sam przekaz emocji, a nie sposób w jaki zostało to zrobione. – Na pewno czasami można byłoby taką relację przedstawić lepiej, profesjonalniej. Ciężko ustrzec się błędów. Pamiętajmy, że tworzą je zupełni amatorzy w tym fachu. Czasami brakuje zatem dobrego oświetlenia, czasem można byłoby wybrać inny kadr, ale tutaj chodzi o emocje. To nigdy nie będą reportaże i nie można tego tak odbierać. Powinno się to traktować jako relację z życia zawodników – uważa Świderski.
Podobno książki pisze się dziś głównie z próżności, bo nie można na nich nic zarobić. Nie twierdzę, że zawodnicy tworzą relację dla zarobku, bo z całą pewnością nie to jest ich celem, ani też efektem. Wrzucając filmik do Internetu nie kierują się zyskiem. Chcą jedynie przekazać wydarzenia, w których uczestniczą, z pierwszej ręki. Adresatami ich filmów są głównie kibice, ale okazuje się, że nie tylko.
– Oczywiście, że zawodnicy też to oglądają. Nie każdy miał szanse być na wielkich imprezach. Każdy chce się dowiedzieć, jak wygląda życie na igrzyskach. To zwykła ludzka ciekawość. Zawodnicy nie różnią się pod tym względem od zwykłych ludzi. To tak, jak przed laty z Big Brotherem. Wszyscy chcieli zobaczyć, co to jest, byli tego ciekawi. Teraz takim Big Brotherem jest reprezentacja Anastasiego, która po kilku wielkich sukcesach zyskała popularność i zainteresowanie polskiego kibica – kończy Świderski.
Wywiady Krzysztofa Ignaczaka z... kolegami z kadry Anastasiego
Hitem ostatnich miesięcy jest projekt Krzysztofa Ignaczaka, który do sprawy podszedł bardzo profesjonalnie. Założył nawet specjalną stronę internetową, na której można przeczytać o tym, co aktualnie dzieje się w życiu zawodnika. Teksty przyprawione są zdjęciami, a także filmikami. Czytelnikami są kibice, zawodnicy, ale jak widać po ilości materiałów opisujących tę tendencje – również ten – także dziennikarze.