
Groteska, ironia, humor – we władaniu tymi środkami wyrazu osiągnął absolutne mistrzostwo. W tym roku obchodziłby 80 urodziny. I choć nie ma go już pośród nas, wcale nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Świat polskiej literatury czeka bowiem na premierę „Bezsenności w czasie karnawału”, ostatniego dzieła Janusza Głowackiego.
Mam dosyć siedzenia. Krótka rozmowa z nogami i okazuje się, że też są gotowe na spacer. Sznuruję buty. Jezu, jaki byłem szczęśliwy, kiedy pierwszy raz w życiu udało mi się samemu zawiązać sznurowadła. Chyba cztery lata miałem. Pomyślałem, że teraz nareszcie należę do dorosłych na dobre. Wszedłem do pokoju rodziców – i nic.
Przystawaliśmy przy pani Ali, kupowaliśmy po parę drogich, nikomu niepotrzebnych róż, częstowaliśmy ją papierosami. Troszkę też żeby setny raz posłuchać jej miłosnej historii. Niby znaliśmy ją na pamięć, chyba nawet lepiej od niej, bo pani Ala plątała się w szczegółach. Albo zapominała, albo ją dla efektu upiększała, tak że dziewczyny ją raz po raz poprawiały.
Jak każdy człowiek przyzwoity, ludzi przegranych nie lubię wprost wyjątkowo, a dobroci to już mi nikt zarzucić nie może, poza wróbelkami. A zapisuję to wszystko naumyślnie z nadzieją, że wywołam u czytających poczucie nie żeby zaraz zrozumienia, ale wyższości. To już coś, bo takie poczucie, że się jest lepszym, pomaga, daje sporo radości i nadaje sens życiu. No nie aż tak jak zemsta, chęć odwetu, nienawiść, bo one to już bardzo pomagają. I człowiek nawet nie zauważy, jak to życie przyjemnie i szybko przeleciało.
w tym roku. Premiera zaplanowana została bowiem na 17 października.
Artykuł powstał we współpracy z Grupą Wydawniczą Foksal
