– Jest takie miejsce w starym kinie Świt – mówi Paweł z Krakowa. – Tam jest naprawdę wszystko: od pluszaków po stare kryształowe popielniczki i przedwojenne meble – dodaje. To niejedyne miejsce w mieście królów. – Oczywiście plac Nowy na Kazimierzu – odpowiada Eryk, kolejny krakus. – Tam starsi ludzie sprzedają różne pamiątki i drobiazgi, czasami można trafić na prawdziwe perełki – przekonuje.
– Najfajniej jest prosto po imprezie wkroczyć na Halę Targową – twierdzi Kasia, kolejna mieszkanka Krakowa. – Zawsze jest tam paru dziadków, którzy mają różne cudeńka.
– Jeśli szukasz vintage rowerów to tylko na giełdzie w Słomczynie – mówi Konrad. Słomczyn jest niedaleko Grójca i słynie z naprawdę rozmaitych towarów, z których furorę robią właśnie jednoślady. – Kupiłam świetny rower za 1/4 wartości – chwali się Marta. Jedynym minusem jest, że na miejscu trzeba być bardzo rano, w okolicach szóstej. Ale dla dobrego zakupu z pewnością warto.
W Warszawie najbardziej znane jest na pewno Koło. Duży targ ze starociami, gdzie wśród pseudozłotych żab i innych niewiarygodnie tandetnych suwenirów można spotkać niesamowite okazy. Jako mały chłopak jeździłem tam co tydzień, mając swoje ulubione stanowisko z pierwszymi wydaniami znanych książek i Kaczorami Donaldami z początków lat 90–tych. Wszystko w na tyle przystępnych cenach, że moje ówczesne kieszonkowe specjalnie nie cierpiało.
Teraz podobno Koło obniżyło swój poziom. – Tam już nic nie ma, teraz warto jeździć na Olimpię. Tam znajdziesz zawartość śmietnika z całego miasta i festiwal rzeczy niechcianych nadający się do CSW – zapewnia Małgorzata. – Stadion Olimpia, wytargowałem tam kiedyś z koleżanką 127 żółwi z tworzywa sztucznego za jedyne 20 zł i okulary Gianfranco Ferré za 10 zł! – zachwyca się Konrad.
W Trójmieście trwa teraz Jarmark Dominikański. – To jarmark z zasługami i kilkusetletnią tradycją. Obok cukierków i piwa z brzozy znajdziesz tam szable, porcelanę oraz zardzewiały gruz znaleziony w kaszubskich stodołach – obiecuje mi Małgorzata. Brzmi zachęcająco, gruzu nigdy dość.
Lublin to kolejne miasto, o które warto zahaczyć w poszukiwaniu skarbów. Tam zawsze w ostatnią niedzielę miesiąca odbywają się targi staroci. – Bazar wtedy jest dosłownie w całym centrum. Masa stoisk, masa skarbów – opisuje Andrzej. – Znaleźć tam można wszystko począwszy od kolorowych guzików i winyli poprzez poroża jeleni, starych militariów, porcelany, starych zabawek, monet, pocztówek aż do antyków odrestaurowanych jak i tych, które odnowione nie są – zachwyca się chłopak.
Joanna zachęca do odwiedzenia Jeleniej Góry, gdzie co roku odbywa się Jarmark Staroci i Osobliwości. – Tam jest naprawdę sporo fajnych rzeczy: mebli, obrazów, i trochę strasznych, a trochę fascynujących lalek – relacjonuje. Wydarzenie odbywa się od 1973 roku i jest jednym z najstarszych, a przy okazji najbardziej oryginalnych tego typu targowisk. Podczas zeszłorocznego bazaru prócz samego handlu można było wziąć udział w wykładach dla fanów filatelistyki, monet czy ludowego rzemiosła. Prawdziwy raj dla fanów folku!
Czacz znajduje się niedaleko Poznania. Każdy mieszkaniec tej wsi za domem ma postawiony hangar, w której jest cała masa staroci, a prócz tego są tam też bazary. – Jest tam wszystko. Meble, starocie, antyki, książki, rowery, no wszystko. Świetne ceny, a do tego można się targować – opisuje Bartek, który często odwiedza Czacz. – Ostatnio kupiłem sobie stół, rower, młynek i statek kosmiczny – opowiada. Statek kosmiczny?! – Nie wiem skąd oni to mają. Ale mają. Jak się kiedyś przeprowadzę i będę urządzał mieszkanie od nowa to tylko tam – mówi.
Co ciekawe – większość osób z którymi rozmawiałem o targowiskach staroci to ludzie młodzi, studenci, dwudziestoparolatkowie. Wszyscy z wielką pasją i zaangażowaniem opisywali mi bazary w swoich miastach. Wniosek? Handel jarmarczny nie umiera. I bardzo dobrze – to on jest dziedzictwem naszej kultury i historii, a przy okazji odkłamuje stereotyp młodzieży spędzającej czas na festynach w supermarketach. Zanurzycie się w świat staroci w ten weekend?