Cóż to był za horror?! Polska w finale Mistrzostw Świata po szalonym meczu z USA
redakcja naTemat
29 września 2018, 23:54·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 29 września 2018, 23:54
Cóż to był za mecz! Biało-czerwoni zaskoczyli wszystkich znakomitą formą, która doprowadziła nas do finału Mistrzostw Świata. W półfinale wykazali się ogromną determinacją, bo walka była niezwykle wyrównana. Polacy ostatecznie wygrali, dostając się do wielkiego finału! Cała Polska do północy była trzymana w wielkich emocjach!
Reklama.
Trener polskiej reprezentacji wystawił sprawdzony skład z Kubiakiem i Kurkiem na czele. Jednak na ostateczny wynik zapracowali wszyscy. Podstawowi radzili sobie wybitnie, choć były momenty, w których ich gra siadała. Wtedy okazało się, że nasza ławka jest równie mocna. Rezerwowy skład zdobywał punkty w kluczowych momentach.
Na gorąco z meczu bardzo mocno zapamiętamy świetną ścianę Nowakowskiego, który blokował jak rasowy środkowy. Zaskakujące serwy Drzyzgi czy Kochanowskiego, a także mającego nerwy ze stali Szalpuka. Nie wiemy też jak będą po meczu wyglądały ręce Zatorskiego, ale ten człowiek czyścił dziś absolutnie wszystko! Kubiak jak rasowy kapitan ratował nas w kluczowych sytuacjach, a Kurek... bombardował raz za razem, niszcząc defensywę USA.
Mecz zaczęliśmy idealnie. Polacy zyskali w połowie seta sporą przewagę, ale ostatecznie Amerykanie podgonili. Skutecznie jednak wytrzymaliśmy napór ze strony przeciwnika. Bartosz Kurek zaprezentował parę razy piękny blok i kończył akcję za akcją. Czapy, które zakładał Amerykanom musiały ich deprymować. "Jak on to zrobił!" – krzyknął polski komentator nie jeden raz w tym meczu. Amerykanie byli wyraźnie zdezorientowani wysoką formą Polaków, którzy wygrali pierwszy set z wynikiem nie do końca oddającym naszą dominację w tym secie: 25:22.
W drugim secie też zaprezentowaliśmy się nieźle, ale ostatecznie górą byli Amerykanie. Drzyzga przez cały mecz wspaniale serwował, przeciwnicy mieli ogromny problem z odbiorem jego piłek. Kurek konsekwentnie zaś znakomicie atakował. Jednak to nasi rywale bardzo dobrze serwowali i stawiali na podwójny, skuteczny blok. Drugi set zakończył się wynikiem 25:20 dla USA.
Trzeci set był kluczowy, bo dawał psychologiczną przewagę na kolejny. Amerykanie znacząco nam uciekli, nawet na 5 punktów, ale... podgoniliśmy. W pewnym momencie było 22:22, niestety po ataku Sandera wynik zmienił się na korzyść przeciwników. Po skutecznym bloku zwiększyli przewagę jeszcze o kolejny punkt. Przyszła pora na piłkę setową, ale Polacy zdobyli 23 punkt. Było 24:23 dla USA. Ostatecznie jednak na skutek autu padł wynik 25:23 dla rywali.
Czwarty set to wspaniała gra Polaków rodem z pierwszego seta, która zaowocowała naszą wygraną. Wygraliśmy 25:20. Po remisie doszło więc do tie-breaku, czyli siatkarskiego horroru.
Piąty set, decydujący o miejscu w wielkim finale, to prawdziwy pokaz polskiego kunsztu. Polacy od początku zabierali kolejne punkty rywalom, a emocje sięgały zenitu. Mieliśmy gigantyczną przewagę i gdy wydawało się, że nic nam nie odbierze zwycięstwa, kadra USA... znów zaczęła nadrabiać.
Na szczęście tylko chwilowo. Ostatecznie wygraliśmy piąty set 15:11, a cały mecz 3:2. Jesteśmy w wielkim finale Mistrzostw Świata, w którym zmierzymy się z Brazylią. Gramy w niedzielę 30 września o godzinie 21.15. Wcześniej, o 17.00, Serbia ze Stanami Zjednoczonymi powalczy o trzecie miejsce.