Około godz. 18.30 uczestników niedzielnego marszu poinformowano, że marsz zostaje rozwiązany. Rzekomym powodem miały być liczne race, ale prawda była nieco inna,
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Marsz zwolenników aborcji ruszył o godz. 17 z Ronda Dmowskiego. Organizatorzy – czemu dawali wyraz na profilu w mediach społecznościowych – domagali się bezpiecznej, legalnej, darmowej aborcji. Ich zdaniem powinna być dostępna zawsze wtedy, kiedy jest potrzebna, niezależnie od powodu, który towarzyszy decyzji o niekontynuowaniu ciąży.
"Zrozum biskupie, mamy cię w d...", "Cześć i chwała aborterom", "Prawo do aborcji prawem człowieka" – skandowali manifestujący. Odpalili liczne race. Wtedy policja miała poinformować, że zgromadzenie jest rozwiązane, tłumacząc to "naruszeniem warunków demonstracji".
Policja zdementowała potem na Twitterze doniesienia, że rozwiązała marsz, pisząc, że rozwiązanie zgromadzenia ogłosiła jego organizatorka. Mundurowi twierdzą, że pirotechnika została użyta po zakończeniu zgromadzenia. Wynika z tego, że organizatorka mogła rozwiązać marsz właśnie w tym celu.
W Polsce nasilają się w ostatnich latach protesty przeciwko przepisom antyaborcyjnym. Zwolennicy liberalizacji regularnie demonstrują w miastach w marszach nazywanych "czarnymi protestami".