Trwają poszukiwania odpowiedzi na pytanie, dlaczego Agnieszka Radwańska zakończyła swój udział w turnieju singla w Londynie już po pierwszej rundzie. Rozmawialiśmy z Tomaszem Iwańskim, polskim trenerem tenisowym, który pracował m. in. z Nadią Pietrową.
Media kreowały Agnieszkę na złotą medalistkę... Tomasz Iwański: To była gruba przesada. Radwańska nie jest najlepszą tenisistką na świecie. Jest nią Serena Williams. Mógłbym wymienić dwie, trzy tenisistki, które są lepsze od Radwańskiej i kolejne siedem lub osiem, z którymi Polka może przegrać. Kreowanie jej na faworytkę to nieporozumienie, ale już na kandydatkę do jakiegoś medalu nie.
Radwańska była dla pana faworytką dzisiejszego spotkania?
Bez dwóch zdań. Grała zawodniczka, która jest obecnie drugą rakietą na świecie, w roku w którym doszła do finału Wimbledonu, a jej przeciwniczką jest 24 zawodniczka na świecie. Faworytem takiego pojedynku może być tylko jedna tenisistka. Ale w sporcie jest tak, że nie zawsze to faworyt wygrywa. Dlatego sport jest taką śmieszną dziedziną życia. Nie można być w nim niczego pewnym.
Radwańska nie wytrzymała presji?
To inna sprawa. Agnieszka do tej pory dobrze znosiła presję wyniku. Trudno mieć pretensję do mediów, że miały jakieś oczekiwania. One z tego żyją, tak jak Agnieszka żyje z gry w tenisa. Nie jest to nic złego, nienormalnego. Hura optymizm jest jednak naszą narodową spcjalnością. Najgorsze jest w nim to, że bardzo często nie jest poparty żadną merytoryczną analizą, a głoszą go ludzie bez żadnej wiedzy. Opinie wypowiadają ludzie, którzy mogliby to robić w temacie sposobu gotowania kartofli, ale już nie koniecznie odnośnie gry siatkarzy czy właśnie Radwańskiej.
Radwańska uwierzyła w to, że jest faworytem do złota? Była zbyt pewna siebie?
To bardzo karkołomna teza. Polak zawsze mądry po szkodzie. Z pana, czy mojej perspektywy ciężko jest wydać jakąś ocenę. Nie siedzimy w procesie treningowym Radwańskiej. Nie uczestniczymy w treningach, nie widzimy zawodniczki. Możemy tylko domniemywać, dlaczego doszło do tego, co się stało. Mogę więc domniemywać, że zostały popełnione jakieś błędy w przygotowaniach do igrzysk. Może złe podejście mentalne? Agnieszka nie zagrała dziś dobrego meczu, nie grała na swoim normalnym poziomie. Może powinna pojawić się w Londynie dwa, trzy dni wcześniej? Potrenować na tej trawie, zamiast siedzieć w domu. Z drugiej strony chciała odpocząć po bardzo ciężkim sezonie. Jak pan widzi szklanka zawsze jest do połowy pełna i do połowy pusta.
Zatem dlaczego Radwańska przegrała?
Polka grała bardzo asekurancko i trochę opieszale. Nie wyłączyła też serwisu Julii. Niemka miała przecież około dwadzieścia kilka asów serwisowych. Na tym poziomie oczekuje się, że zawodniczka zareaguje jakoś na serwis rywalki. Tym czasem Agnieszka odbijała ciągle w ten sam sposób.
Czyli to bardziej porażka Radwańskiej, niż wygrana Julii Georges?
Julia jest bardzo dobrą zawodniczką. Znam ją bardzo dobrze. Jest jedną z logiczniej myślacych tenisistek w turze. Ma swoje zdanie, ale nie w sense historycznym, a właśnie logicznym. To zawodniczka, która wygrywała w przeszłości z kilkoma tenisistkami z pierwszej dziesiątki. Grała też z Radwańską. Za każdym razem były to wyrównane mecze. Niemka miała pewność, że nie jest na straconej pozycji. A Radwańska, dokonując złe wybory, tylko utwierdzała Julię w jej przekonaniach. To zdecydowanie nie był dobry mecz. Ani Agnieszka, ani Julia nie zagrały na swoim najlepszym poziomie.
Co ma teraz zrobić Radwańska?
Wziąć prysznic i jak najszybciej zapomnieć o tym, co się stało. Przed nią jeszcze turniej deblowy z siostrą. Zapewne zagra też z Marcinem [Matkowskim – przyp. red.] w mikście. Na co dzień mało osób zwraca uwagę na wyniki debla i miksta, ale na igrzyskach każdy medal ma taką samą wagę. Na pewno Radwańska będzie chciała zmyć plamę z tego nieszczęśliwego meczu. Bo to był właśnie nieszczęśliwy mecz. Źle, że stało się to na takim turnieju, ale taki jest sport. Nie zawsze lepszy wygrywa.