Wojewoda łódzki Zbigniew Rau wezwał Hannę Zdanowską do rezygnacji z kandydowania na prezydenta Łodzi. Prezydent Łodzi nie zamierza jednak tego robić. NaTemat rozmawiało tuż po ogłoszeniu decyzji wojewody z rzecznikiem KKW Zdanowskiej i jednocześnie łódzkim radnym Bartoszem Domaszewiczem.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Hanna Zdanowska wydaje się żelaznym faworytem do zwycięstwa w wyborach. Jak pan ocenia decyzję wojewody?
To wielki dramat. Drżącym głosem odczytał z kartki to, co kazali mu zrobić na Nowogrodzkiej. Ta decyzja jest sprzeczna, bo z jednej strony mówi, że Hanna Zdanowska nie będzie mogła kandydować, a z drugiej – że wojewoda nie podejmie w najbliższym czasie żadnych działań, bo jest za mało czasu.
Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden skandaliczny aspekt. Wzywa mieszkańców Łodzi, by nie głosowali na Hannę Zdanowską. To jawne zaangażowanie się w kampanię wyborczą. Podejmujemy więc kroki w tej sprawie: Składamy zawiadomienie do prokuratury i drugie – do PKW – w trybie wyborczym.
Co pan rozumie przez "polecenie z Warszawy" i realizację "scenariusza z Nowogrodzkiej"?
Wojewoda w ubiegły poniedziałek spotkał się z ministrem Sasinem, który polecił mu podjąć taką a nie inną decyzję.
Czy to nie zbyt daleko posunięta interpretacja?
Mamy pewność, że tak było. Dostał ewidentny przekaz polityczny.
Napisał pan na Twitterze, że może się pakować i że "taczka czeka". Co pan przez to rozumie?
W moim przekonaniu pan wojewoda stracił jakiekolwiek zaufanie społeczne i powinien ustąpić. Liczę, że zachowa się jak człowiek honoru i ustąpi ze stanowiska. Od spotkania z Sasinem, na którym dostał wytyczne, co ma zrobić z Hanną Zdanowską, chowa się w swoim gabinecie i nie wychodzi. Dopiero dziś wyszedł i odczytał z kartki swą decyzję.
Pan Rau jest profesorem zwyczajnym prawa Uniwersytetu Łódzkiego, a wypowiedzi wszystkich prawników z tego uniwersytetu są sprzeczne z jego stanowiskiem.