"Kampania wyborcza się skończyła, głos kobiet znów bez znaczenia" – napisała w niedzielę na Twitterze Anna Mierzyńska, specjalistka od marketingu politycznego z Uniwersytetu w Białymstoku. To reakcja na powyborcze studia, które znów wypełnili mężczyźni. Choć to kobiety chętniej głosowały, a za miesiąc będziemy świętować stulecie wywalczenia praw wyborczych przez kobiety.
"Kobiety idą po władzę! Rekordowa liczba kandydatek w wyborach samorządowych" – cieszyli się dziennikarze "Wysokich Obcasów". Zresztą nie tylko oni.
To ordynacja wyborcza wymusiła, by na listach kandydatów co najmniej 35 proc. stanowiły kobiety. Jeśli tak nie było, to komitety wyborcze nie mogły zostać zarejestrowane w Państwowej Komisji Wyborczej. Dlatego niektórzy gorączkowo – nawet na ostatnią chwilę – szukali kandydatek.
Ale nie tylko dlatego: kobiety w ogólnopolskiej polityce już nieraz pokazały, że są pracowite, świetnie przygotowane i jakże zdeterminowane. A mężczyźni zrozumieli, że Polacy stawiają na kobiety. Chociaż często z tą wiedzą nie robili niczego dobrego: instrumentalnie wykorzystywali polityczki, a stanowiska rozdawali im wyłącznie z powodów wizerunkowych.
W wyborach samorządowych 2018 roku ponad 40 proc. wszystkich kandydatów stanowiły kobiety. Były nawet gminy, w których startowały wyłącznie przedstawicielki płci pięknej. Tak było na przykład w podszczecińskiej miejscowości Dobre, gdzie wójtem zostanie jedna z trzech kandydatek.
– Kobiety są przedsiębiorcze, są konsekwentne w działaniu, wiedzą czego chcą i realizują swoje cele – mówiła dziennikarzom "Wprost" jedna z nich, Ewa Głowacka. – Wszystkie zadania realizowałam z myślą o mieszkańcach. Na pewno mieszkańcy wiedzą, że nie obiecuję, ale raczej realizuje te zadania, które zaplanowałam – dodała wójt gminy Teresa Dera.
Wstępne sondaże – o których donosi Radio Szczecin – pokazują, że to Dera ma 50 proc. poparcie, ale komisja nadal pracuje. W oddalonym o 15 kilometrów Kołbaskowie pewne już jest, że wójtem pozostanie Małgorzata Schwarz. Mieszkańcy pokazali, że jej ufają. Otrzymała aż 60-procentowe poparcie, pokonując swojego jedynego konkurenta – Ryszard Wierzbickiego.
Podobny wynik osiągnęła Hanna Zdanowska. Jeśli sondaże się potwierdzą, to Waldemara Budę pokona z 70-procentowym poparciem.
Dłonie do oklasków należy złożyć także na wieść o tym, że to kobiety tłumniej ruszyły na wybory. Jak podaje Ipsos większość głosujących – 51,9 proc. – to były właśnie kobiety.
A jak było w mediach? W niedzielę o 21:00 włączam telewizor. Z napięciem czekam na wyniki wyborów. Anita Werner, prowadząca wieczór wyborczy w TVN, stopniuje napięcie, wielki zegar odlicza czas i już wiadomo, że Trzaskowski i Zdanowska z Koalicji Obywatelskiej pokonali kandydatów PiS. No i w telewizyjnych studiach zaczynają się pogadanki, analizy, komentarze.
I tu – ku mojemu zdziwieniu – na kanapach zasiadają wyłącznie mężczyźni. Nawet w tych telewizjach, które tak dużo mówią o roli kobiet w polityce.
TVN: Marek Borowski, Ludwik Dorn, Roman Giertych, Jan Maria Rokita. Pytania zadaje Justyna Pochankę.
Lecę dalej. Z nadzieją, że może Polsat zaprosił choć jedną polityczkę, komentatorkę. Niestety, obok Rymanowskiego zasiada pięciu mężczyzn.
TVP? Nie, w studiu siedzi siedmiu mężczyzn.
Wyłączam. I przenoszę się do sieci. Tu jest lepiej. W WP.PL wyniki wyborów komentują Agata Szcześniak i Kamila Baranowska (i dwóch mężczyzn: Ryszard Kalisz i Adam Hofman). Pół na pół jest też w Onecie. Następnego dnia – już z mediów – dowiaduję się, że Dorota Gawryluk do swojego studia zaprosiła aż pięć kobiet, a i że u Konrada Piaseckiego była jedna – Katarzyna Lubnauer!
Ale w najlepszym czasie antenowym, kiedy większość Polaków zainteresowanych wynikiem wyborów zasiadła przed telewizorami, na szklanym ekranie mogli zobaczyć wyłącznie mężczyzn. To tylko politycy mogli dać popis swojej erudycji.
To smutne. Zwłaszcza, że za niecały miesiąc będziemy świętować stulecie wywalczenia przez kobiety praw wyborczych. Będą się cieszyć dziennikarze, informować o tym media. Może wreszcie wtedy do studia zaproszą też komentatorki?