Dziennikarka "GW" stanęła w obronie "Tęczowego Piątku", który promuje w szkołach tolerancję wobec mniejszości seksualnych. – Komentarze, które dostaję są dla mnie żywym dowodem na to, że homofobia w Polsce istnieje. I jest zupełnie inaczej, niż napisał redaktor Lisicki w "Do Rzeczy". On twierdzi bowiem, że homofobia jest czymś wydumanym. Gdyby tak było, to nie musiałabym zablokować ponad setki osób – mówi w rozmowie z naTemat Justyna Suchecka.
Hejterzy już stwierdzili, że bierzesz udział w homoindoktrynacji. Mało tego: uznali, że skoro stajesz w obronie młodzieży LGBT i "Tęczowego Piątku", to i sama jesteś osobą homoseksualną. Spodziewałaś się, że dwoma tekstami rozpętasz taką burzę?
Od lat poruszam wątki mniejszości homoseksualnych, piszę o różnych szkołach. Te teksty często wywołują podobne reakcje, ale pierwszy raz komentarze czytelników zostały wycelowane we mnie. To znaczy wszyscy założyli, że jeśli piszę o młodzieży LGBT, to znaczy, że jestem osobą homoseksualną.
A piszę o "Tęczowym Piątku", bo jestem za tolerancją. A moja orientacja – to moja sprawa. Mogę się nią dzielić, ale z osobami, z którymi mam ochotę o tym rozmawiać.
Komentarze, które dostaję są dla mnie żywym dowodem na to, że homofobia w Polsce istnieje. I jest zupełnie inaczej, niż napisał redaktor Lisicki w "Do Rzeczy". On twierdzi bowiem, że homofobia jest czymś wydumanym. Gdyby tak było, to nie musiałabym zablokować ponad setki osób.
Twój tekst na Twitterze skomentowała także Marzena Paczuska, była szefowa "Wiadomości" TVP. Napisała, że "utwierdziłaś ją w przekonaniu, że agresja środowiska LGBT jest ordynarną prowokacją i należy jej się przeciwstawić zawsze i wszędzie". Jak to skomentujesz?
Straszne szambo wylało się po tym, jak mój tekst na Twitterze udostępniła Marzena Paczuska. Piszę o edukacji, nie mam jakoś bardzo dużo obserwujących – 4 tys. – jak na Twittera to niewiele. Zwykle prowadzona jest tam merytoryczna dyskusja. A to, co się dzieje teraz – już drugi dzień – wykracza poza moją wyobraźnię.
Traktuję wpis pani Paczuskiej osobiście. Cytowała artykuły, nad którym wczoraj pracowałam. Słowo "agresywny" jest ostatnim, którego można użyć w stosunku do mnie.
Jedyne, co zrobiłam, to przypomniałam, jak wygląda prawo oświatowe i podstawa programowa. Podkreśliłam też, że to wszystko, co się dzieje w szkołach, jest z nim zgodne. Absolutnie się nie obrażam, pani Paczuska ma prawo pisać w internecie, o czym chce, dopóki nie obraża innych. Mnie nie obraziła, ale ludzie, których ściągnęła na mój profil, już tak.
Kampania Przeciw Homofobii – organizator "Tęczowego Piątku" – nie wprowadziła nikogo do szkoły, a to sami nauczyciele prowadzą zajęcia. Skąd zatem to poruszenie minister Zalewskiej, małopolskiej kurator oświaty Barbary Nowak?
Trzeba zacząć od tego, że w wielu szkołach, w których odbywa się "Tęczowy Piątek", żadnych zajęć nie będzie. Zostały tam jedynie rozwieszone plakaty z hasłami: "Jestem wspierającym nauczycielem";"Jestem wspierającą nauczycielką"; "Moja szkoła jest dla wszystkich". A to nie łamie żadnych przepisów.
Trudno też powiedzieć, że odbywające się w szkołach zajęcia łamią jakieś przepisy, dlatego, że tolerancja jest wpisana w podstawę programową co najmniej kilku przedmiotów. Samo Ministerstwo Edukacji Narodowej Anny Zalewskiej wielokrotnie to podnosiło.
Moim zdaniem wszystko zaczęło się od komentarza posła Ruchu Narodowego. Robert Winnicki we wtorek z mównicy sejmowej postanowił zaatakować "Tęczowy Piątek" i Prawo i Sprawiedliwość za to, że pochwalają ten dzień. "Tęczowy Piątek" odbywa się po raz trzeci. W poprzednich latach – również za rządów PiS – nikt nie straszył szkół.
Pamiętam, że Ordo Iuris straszyło pozwami szkoły biorące udział w "Tęczowym Piątku". Ale to nie było na pewno na taką skalę.
Trzeba sobie zadać pytanie, czy coś z tego wynikło. Nie słyszałam, żeby jakaś szkoła miała z tego powodu problemy. Trzeba udowodnić, że taka placówka złamała prawo, co przecież nie ma i nie miało miejsca.
Kontaktowałaś się z dyrektorami i nauczycielami szkół, które zgłosiły chęć udziału w akcji "Tęczowy Piątek". Już zaczynają się wycofywać?
Tak. Wiem już przynajmniej o trzech szkołach, które się wycofały z udziału w tej akcji. Jest to na pewno II Liceum w Tarnowskich Górach, Zespół Szkół Chemicznych w Bydgoszczy i II Liceum w Krakowie, czyli szkoła, w której jeszcze do niedawna uczyła pani Agata Kornhauser-Duda. Decyzje o tym w większości zapadły wczoraj popołudniu lub dziś rano, właśnie pod wpływem tych komentarzy.
Dyrektorzy tych placówek są zastraszani, otrzymali jakieś polecenia z ministerstwa, rodzice uczniów protestują?
Oczywiście, że są rodzice, którzy dzwonią do szkół i powtarzają, że im się to nie podoba. Często są to szkoły, w których nic się nie dzieje. A rodzice są zaaferowani i przestraszeni tym, co czytają w mediach, przeważnie są to nieprawdziwe informacje.
Dyrektorzy szkół, o których wspomniałam, tę decyzję podjęli sami. Nie mogę w ich imieniu powiedzieć, czy czują się zastraszani, ale takie wiadomości dostawałam od innych dyrektorów. Oni wysyłali mi maile od kurator czy inne wiadomości, które otrzymywali od hejterów.
Co do nich pisano?
To są maile zawierające groźby, wulgaryzmy, obrażające nauczycieli pracujących w szkołach.
A jakie komunikaty, polecenia w związku z "Tęczowym Piątkiem" dyrektorzy szkół otrzymują od MEN czy kuratoriów?
Tak naprawdę, to ci dyrektorzy w przyszłym tygodniu dowiedzą się, co ich czeka. Minister edukacji dała wyraźny sygnał, żeby zgłaszać wszelkie problemy do kuratoriów, więc spodziewam się, że te kontrole w szkołach ruszą. Może się też tak nie wydarzyć, a jedynie zakończyć na wymianie maili.
Ale kurator ma takie narzędzie, żeby szkole przeprowadzić kontrolę i absolutnie może to zrobić. Dlatego też nie dziwię się, że dyrektorzy i nauczyciele się boją. Będzie to kontrola zajęć, które odbyły się legalnie, ale atmosfera na pewno nie będzie dobra.
Czyli MEN ma narzędzia, żeby dyrektorów, którzy zdecydowali się wziąć udział w "Tęczowym Piątku", skutecznie zastraszyć?
Z mojej perspektywy tak to wygląda.
Zdziwiło Cię, że Episkopat w błyskawicznym tempie wydał oświadczenie na temat "Tęczowego Piątku"?
Episkopat w poprzednich latach wydawał też oświadczenia w sprawie Halloween, więc nie jest to coś, co mnie w jakiś sposób szokuje, tylko martwi.
Cały czas będę podkreślać, że całe to zamieszanie wynika z niezrozumienia idei tych zajęć. Bo to nie są lekcje – wbrew temu, co piszą internauci – o tym, jak wygląda akt homoseksualny. To są zajęcia mówiące o tym, że w naszej szkole są różni uczniowie i fajnie byłoby, gdyby wszyscy czuli się dobrze. I tyle.
Jestem osobą wierzącą. Gdybym był głęboko związana z Kościołem katolickim, to jak mam się obrażać, kiedy ktoś mówi, że ludziom należy się szacunek?
Jak uczniowie reagują na "Tęczowy Piątek" i dyskusję, która się toczy?
Mogę powiedzieć coś optymistycznego. Uczniowie – głównie licealiści – wrzucają zdjęcia z "Tęczowego Piątku". Ale i np. piszą: "U mnie nie ma 'Tęczowego Piątku', ale po tym wszystkim, co usłyszałem i przeczytałem, postanowiłem dać wyraz swojego wsparcia". I to jest super.
Czyli jak zwykle – osiągnęli przeciwny efekt.
Myślę, że zrobili "Tęczowemu Piątkowi" wspaniałą reklamę.