Reklama.
Kler odgrywał ogromną rolę w czasach PRL - to nie ulega wątpliwości. Jednym z duchownych, który zginął walcząc z komunistyczną władzą był ks. Roman Kotlarz. To właśnie jego historia stała się punktem wyjścia dla nowej produkcji Telewizji Polskiej zatytułowanej "Klecha".
Gdy 11 lipca, podczas kazania, ks. Kotlarz powiedział, że błogosławił protestujących robotników w Radomiu, a jego kazanie nagrywały służby, nazajutrz został wezwany na przesłuchanie. Z tej rozmowy sporządzono pisemny raport i opatrzono go ręczną adnotacją, by jego całość przekazać płk. Płatkowi.
Czytaj więcej
Pamiętam, jak ks. dr Tadeusz Borowski, wieloletni duszpasterz akademicki z Radomia, mówił tuż po pogrzebie, że kiedy odwiedził leżącego na łożu śmierci Ks. Romana w szpitalu, ten nie chciał potwierdzić, że ktoś przyczynił się do odebraniu mu zdrowia. Być może ksiądz Roman wiedział, że każde jego słowo jest podsłuchiwane przez funkcjonariuszy SB. Inni świadkowie ostatnich dni życia ks. Romana podkreślali, że obawiał się ludzi, przychodzących na plebanię, bał się, że znów idą go bić.