
Reklama.
"'Kuchenne rewolucje', odcinek z ostatniego czwartku. Jedna osoba i dwie role życia. Na górze gość kolacji rewolucyjnej, a na dole kelner, gdy Magda Gessler przychodzi sprawdzić po 3. tygodniach, czy rewolucja się udała. Czy TVN zatrudnia do tego programu statystów?!" – napisał na Facebooku Bartosz Pańczyk, dziennikarz "Faktu". I rozpętał burzę.
Twierdzi on bowiem, że na zdjęciach dwóch odcinków programu pojawia się ten sam mężczyzna. To przeczy zasadom finałowej kolacji, na której mają zjawić się znajomi i sąsiedzi uczestników rewolucji.
Do dyskusji włączył się jeden z pracowników lokalu, niejako przyznając rację dziennikarzowi: "Misiu kochany pracowałem w tej restauracji 3 lata, zrezygnowałem i wróciłem, bo mnie o to poproszono i nie bronię TVN!" – grzmi Krzysztof. Nie odpowiedział jednak na pytanie dotyczące powodów bycia na kolacji finałowej.
"Właśnie tak słyszałam, gdy kręcono w moim mieście. Ludzie podstawieni, na kolacji nikogo przypadkowego, a powrót po paru tygodniach kręcony od razu. Nie od dziś wiem, że telewizja kłamie..." – napisała w komentarzu jedna z internautek. "Kiedyś w jednym z odcinków kelnerką była Jagoda, która potem występowała w Top Model. Przypadek?" – pyta retorycznie Agata. Za to w obronie programu Magdy Gessler stanęła internautka Basia.
"Przecież każda myśląca osoba zdaje sobie sprawę, że na kolacje wcale nie są zapraszani ludzie z ulicy, tylko osoby znajome, pełniące funkcje reprezentacyjne w danym mieście itp. Przykład: w ostatnim odcinku był konkurs podczas promocji. Kto zje całą ostrą papryczkę, zostaje zaproszony ma kolacje. I tu koniec zaproszeń na ulicy. Na wszystkich tych kolacjach pojawiają się tez osoby prowadzące 'integracje' w danym odcinku. I nie rozumiem skąd tu pomysł na statystów..." – stwierdziła.