Pisząc o mnie napisałeś sporo o sobie. Radykalnie nie zgadzam się z linią, jaką zaproponowałeś Newsweekowi, nie jest ona też – jak sugerujesz – jedyną możliwą i słuszną, bo tylko tak można myśleć w oświeconym państwie. Można. I można mieć argumenty. W tekście okładkowym o celibacie księży nie było żadnych argumentów, parę plotek, kilka anonimów i niesprawdzonych badań.
I o to toczmy spór, czy są dowody, dane, które przemawiają za tym, że świat, który opisujesz jest jedynym jaki znamy. Bo nie jest. Wykazałem (na moim blogu), że Wasz tekst o hipokryzji księży kompletnie nie trzyma się kupy. Punkt po punkcie. Wykaż, że się trzyma. To, że toczysz jakąś ideologiczną wojnę, że widzisz świat jako pole wojny atomowej dwóch talibanów: prawicowego i lewicowego – przyjmuję ze zdumieniem, ale OK, tocz ją. Tylko że wojna też ma swoje prawa. Respektujmy je.
A to, że sobie odreagujesz i będziesz mnie teraz po chamsku (choć bez nazwiska) wyzywał, naprawdę niczego nie zmieni, nie posunie świata ani spraw do przodu. Nie podejmę rękawicy i nie stanę z Tobą do tej konkurencji, mogę (a ostatnio – chcę) krytykować Twoje poglądy, ale zawsze będę to robił z szacunkiem dla Ciebie.