Witold Wróblewski, niezależny kandydat popierany przez SLD i PSL, zwyciężył w wyborach na prezydenta Elbląga. Z danych z Miejskiej Komisji Wyborczej wynika, iż zdobył on znaczną przewagę nad posłem Jerzym Wilkiem z PiS. Wróblewski uzyskał 72,01 proc. głosów poparcia, Wilk zaś jedynie 27,99 proc. Nie zabrakło w związku z tym zgryźliwych komentarzy.
"Kto obudzi jutro rano prezesa i przekaże mu, że stracone Kielce, Nowy Sącz, Ostrołęka, Siedlce? Że Radom nie został odbity? Że Elbląg nie kupił lipy z łopatką? Że Sanok nie nabrał się na superautobusy?" – skomentował na Twitterze wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak.
"Według pierwszych danych Witold Wróblewski ponownie prezydentem Elbląga. Stosunek 70:30. Tak kończy się historia w samorządzie Jerzego Wilka, najgorszego prezydenta, jakiego miał Elbląg w latach 2013-2014" – napisał zaś Tomasz Budziński z elbląskiej Koalicji Obywatelskiej.
A jak samą kampanię ocenia Wróblewski? – Kampania była ciężka i trudna, ale przede wszystkim brudna. Spodziewałem się, że będę mógł z kontrkandydatami dyskutować na argumenty, a nie na zarzuty czy wydumane informacje, które się pojawiały – stwierdził podczas rozmowy w sztabie wyborczym.
Zupełnie inaczej sprawę widzi Jerzy Wilk, który przekonywał, że to on stał się ofiarą nagonki. – To ja byłem atakowany, za każdym razem mój konkurent "wyskakiwał" z różnymi pomysłami – tłumaczył cytowany przez elbląski portal portEl.pl.
– Najpierw oskarżył mnie, że jestem niedemokratyczny, ponieważ jeden z dziennikarzy nie dostał się na konwencję, później wyciągał osobiste sprawy dotyczące moich akcji. To takie dziwne zachowanie – dodawał.