"Planeta Singli 2" to sequel przeboju z 2016 roku z Maciejem Stuhrem i Agnieszką Więdłochą w rolach głównych. Śledzimy dalsze losy pary - po happy endzie z pierwszej części, a wszystko to w bożonarodzeniowym nastroju. Jest śmiesznie i uroczo i nawet nachalny product placement tego nie rujnuje.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Nie chwalę filmu na przekór krytykom, by być outsiderem. Może i miałem dobry dzień, ale po seansie "Planety Singli 2" pobiegłem od razu do sklepu kupić podarki pod choinkę. Film nastroił mnie bardzo świątecznie, a tego właśnie od takiej formy rozrywki oczekujemy.
Wszystko zależy od nastawienia - jeśli pragniesz ambitnego kina i potem narzekasz na komercyjnego rom-koma, to znak, że chyba pomyliłeś sale. Festiwal Sundance rusza dopiero pod koniec stycznia przyszłego roku. "Planetę Singli 2" możemy za to oglądać w kinach od 9 listopada.
Świąteczne guilty pleasure
W ostatnich latach już z początkiem listopada rozpoczyna się bożonarodzeniowy okres. Świąteczna atmosfera jest wszędzie i udziela się każdemu. Tylko wtedy nawet miłośnicy horrorów są w stanie przełknąć niektóre filmy. Mnie osobiście "Planeta Singli 2" urzekła bardziej niż pierwowzór, a na co dzień oglądam zupełnie inne produkcje.
Nie spodziewałem się, że kiedyś to napiszę, ale nawet Tomasz Karolak grający Tomasza Karolaka mnie potwornie bawił. Musiało dojść do jakiejś nieprawdopodobnej koniunkcji planet i zagięcia czasoprzestrzeni, bo znów zaczął mi się podobać taki rodzaj humoru - sytuacyjny, prosty, ale nie prostacki.
Początkowo trochę przeraziła mnie długość trwania seansu, ale dwie godziny upływają bardzo szybko - w sequelu postawiono na bohatera zbiorowego jak w "Love Actually". Duet Stuhr-Więdłocha nie grają tu już pierwszych skrzypiec, a do głosu dochodzą osoby z dotychczasowego tła. Wątki pozostałych bohaterów zgrabnie się łączą, widz się nie gubi, a przez różnorodność jeszcze ciekawiej.
Reklama dźwignią filmu
Product placement jest nierozerwalnie złączony z kinem komercyjnym. Można to robić dobrze, jak w serii z Jamesem Bondem, a można to robić fatalnie - jak w przypadku "Planety Singli 2". Aktorzy musieli się poczuć jak w "Truman Show", a widz czasem sam nie wie, czy właśnie nie ruszył blok reklamowy z Princessą i mytaxi.
Nachalne logosy firm odchodzą w niepamięć przy głównym "szwarccharakterze". Aktor Kamil Kula w roli polskiego Elona Muska, twórcy tytułowej aplikacji randkowej, kokietuje i uwodzi niczym kłoda drewna. Przy pozostałych aktorach (nawet dziecięcych!) po prostu psuje film. To samo dotyczy influencerki Maffasion, która jest nadmiernie eksponowana, a nie wnosi do produkcji nic a nic, prócz szumu internecie.
Pozostali aktorzy - ci mniejsi i ci więksi, ci główni i ci, którzy pojawią się na chwilę, wypadają po prostu bezbłędnie - przyjemnie się ich ogląda, a to jest najważniejsze w tym gatunku. Dokonujący ekranowej przemiany Stuhr i Więdłocha są pełni wdzięku i talentu, ale nawet epizody w postaci uwodzicielskiej Izabelli Miko, randkującej Danuty Stenki, janusza biznesu Karola Strasburgera czy zawianego Witolda Paszta z Vox rozpędzają karuzelę śmiechu.
Coraz bliżej święta... i walentynki
W "Planecie Singli 2" Maciej Stuhr głosem narratora zastanawia się nad tym, co się dzieje dalej w historiach miłosnych, po słowach "i żyli długo i szczęśliwie". To punkt wyjścia filmu. Z autopsji wiemy, że dopiero wtedy zaczyna się proza życia, kłótnie i docieranie się. Czasem cierpliwość popłaca i cementuje związek, a czasem idzie się na wojnę.
Tak też dzieje się z lowelasem-celebrytą i nauczycielką muzyki - przeciwieństwa się przyciągają, ale niezgodność charakterów w dłuższym czasie prowadzi do spięć. Niebanalna tematyka w komercyjnym filmie jest może i ujęta sztampowo, ale braku pomysłu na sequel twórcom nie można zarzucić. No i te wszystkie fochy, przepychanki słowne i wzbudzanie zazdrości będą dla wielu widzów znajome.
Warto wytrwać w kinie do końca - finał jest totalnym odlotem. Tak odważnego i przy okazji rozczulającego happy endu polskie komedie romantyczne nie miały nigdy. Reżyser Sam Akina przebił nawet akcję z rycerzem na białym koniu z pierwszej części. I nie zostawi nas z niedosytem - "Planeta Singli 3" już w walentynki 2019 roku. Twórcy szykują wiejskie wesele z Bogusławem Lindą. Oj, będzie się działo.