Marsz Niepodległości (a w zasadzie dwa marsze) dobiegły już końca. Obyło się bez większych incydentów. Narodowcy nie posłuchali jednak zaleceń służb porządkowych i odpalili race. Jednak szef MSWiA Joachim Brudziński twierdzi, że ich... nie widział
Marsz Biało-Czerwony przebiegł spokojnie, za nim szli narodowcy. Mimo że było znacznie spokojniej niż w poprzednich latach, Warszawa nie uniknęła wulgarnych haseł czy huku rac.
Przodownicy "Dobrej Zmiany" chyba jednak tego nie widzą. Albo widzieć nie chcą. Pokazał to między innymi szef MSWiA Joachim Brudziński.
Przy okazji polityk dał do zrozumienia, że nie rozumie ironii.
"Muszę oddać sprawiedliwość Joachimowi Brudzinskiemu. W tym roku, na #MarszNiepodeglosci nie widać żadnych rasistowskich bannerów" – napisał na Twitterze wyraźnie ironicznie Aleksander Twardowski, założyciel stowarzyszenia Inicjatywa Demokratyczna. Zamieścił bowiem obok zdjęcie, na którym nie widać absolutnie nic z powodu rac i dymu.
Brudziński jednak odpowiedział tak, jakby owego zdjęcia nie widział. "Nie chwalmy dnia przed zachodem słońca" – napisał.
I dodał: – "Rok temu 8 idiotów rozwinęło baner na koniec marszu na wysokości Mostu Poniatowskiego. Potem niektóre media z 60 tys. patriotów zrobiły faszystów. Wierzę, że tym razem skutecznie uniemożliwimy obrażanie ponad 200 tys. Polaków".