
Cezary Gmyz podpadł szefowi "Wiadomości"? Korespondent TVP został upomniany przez przełożonego za to, że podczas Marszu Niepodległości trzymał w ręku odpaloną racę. Reporter natomiast zapewnia, że nie popełnił żadnego przestępstwa czy wykroczenia.
REKLAMA
Ustawa mówi wyraźnie, że "kto bierze udział w zgromadzeniu, posiadając przy sobie broń, materiały wybuchowe, wyroby pirotechniczne lub inne niebezpieczne materiały podlega karze aresztu do 14 dni, karze ograniczenia wolności albo karze grzywny". Powołując się na ten przepis policja szuka osób, które w niedzielę złamały prawo.
Jedną z takich osób jest... korespondent TVP w Berlinie Cezary Gmyz. Dziennikarz przyjechał na Marsz Niepodległości do Warszawy, gdzie dał się sfotografować, jak trzymał racę w ręku. "Nikt nawet z najbardziej szlachetnych pobudek nie powinien łamać przepisów prawa" – napisał na Twitterze o swoim podwładnym szef "Wiadomości" Jarosław Olechowski.
Sam Gmyz jest jednak przekonany, że jest niewinny. "Zapewniam, że nie złamałem prawa. Przed odpaleniem racy zapoznałem się z przepisami o zgromadzeniach publicznych i jeśli mnie Komenda Stołeczna Policji wezwie, to oczywiście dam się przesłuchać i jestem pewny, że wyjdę bez grzywny" – napisał na Twitterze.
Co najlepsze, dziennikarz może mieć rację. Artykuł 2 ustawy Prawo o Zgromadzeniach stanowi, że przepisów ustawy nie stosuje się do zgromadzeń organizowanych przez organy władzy publicznej. Tymczasem nie da się ukryć, że marsz - jego pierwsza część - został zorganizowany przez prezydenta Andrzeja Dudę i premiera Mateusza Morawieckiego.
