Poszli na współpracę z PiS, dali się skusić Kaczyńskiemu - tak od kilku dni komentowane są działania dwóch radnych w zupełnie skrajnych regionach Polski. Obaj startowali z listy PSL. Jeden już rozmawia z PiS, drugi twierdzi, że jeszcze nie, ale Na Dolnym Śląsku i Pomorzu aż się gotuje. - Zdradził nas - dosadnie podsumował jednego z nich Marek Sawicki. Kim są radni, którzy wywołali taki zamęt w szeregach opozycji na skalę kraju? A także zamęt wśród wyborców?
Było jasne, że po wyborach samorządowych PSL nie wchodzi w żadne koalicje wojewódzkie z PiS. Tak zapowiadano i tego PSL się trzyma. Z wyjątkiem dwóch radnych w skali całego kraju, których już uznano za buntowników i zdrajców.
Mirosław Lubiński - jak słyszymy od kilku dni - prowadzi rozmowy z PiS na Dolnym Śląsku. Dariusz Męczykowski działa na Pomorzu. "Stara się wyciągać radnych sejmiku z Koalicji Obywatelskiej, aby utworzyć koalicję z PiS, która miałaby przejąć władzę na Pomorzu" - napisała w środę trójmiejska "Wyborcza".
Obaj, to trzeba podkreślić, nie są członkami PSL. Startowali z listy ludowców, ale mocno zaznaczali, że są niezależni. Zresztą ich wcześniejsza przynależność partyjna, niewiele z PSL miała wspólnego. Aż do ostatnich wyborów.
I PZPR, i SLD, i PO...teraz PSL
Mirosław Lubiński, działał kiedyś w Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej, która była spadkobierczynią PZPR, był w SLD, potem w Socjaldemokracji Polskiej, potem znowu w SLD. Dlatego w Wałbrzychu, skąd pochodzi, największy szok wywołała informacja, że nagle startuje z ramienia PSL. Lubiński jest znanym lekarzem. – To było duże zaskoczenie, jak się pojawiły billboardy i zobaczyliśmy, że jest jedynką na listach PSL. Dotychczas kojarzono go z lewicą. Już wtedy opinie na portalach były podzielone. I tak samo jest teraz – mówi naTemat jeden z lokalnych dziennikarzy.
Lubiński jest osobą powszechnie znaną. Od czterech lat był jednak nieobecny w życiu publicznym. Ma ciekawą biografię "wyborczą". Na początku lat 2000 był radnym w Wałbrzychu, ale był też senatorem. Został nim w wyborach uzupełniających w 2003 roku. Potem bez rezultatu startował do Sejmu, na prezydenta Wałbrzycha, nawet do Parlamentu Europejskiego. Teraz jako jedyny z PSL dostał się do Sejmiku.
– To dowód na to, że ludzie wciąż dobrze go oceniają. Co do współpracy z PiS zdania są podzielone. On sam mówił podczas konferencji prasowej, że prowadził też rozmowy z KO, ale nie doszli do porozumienia. Uznał, że jedyną szansą na realizację jego pomysłów jest dołączenie właśnie do tej koalicji – mówi dziennikarz.
Dziś część mieszkańców czuje się oszukana. Na profilu Lubińskiego na Facebooku jedna z mieszkanek napisała: "Jestem mocno zaniepokojona. Mój głos oddałam na pana mimo że z partią PSL nie mam dużo wspólnego. Gdybym chciała żeby w Sejmiku rządził PiS to wybrałabym kandydata z tej właśnie partii. Nie przypuszczałam że będzie pan dążył do koalicji z partią, która niszczy naszą Konstytucję, za nic ma dobro obywateli i kradnie pieniądze na bezczelnego".
Podobnych głosów jest więcej. Również na profilu FB Dariusza Męczykowskiego, dyrektora szkoły w Nowej Karczmie, radnego od 16 lat, byłego, wieloletniego działacza PO. "Że panu nie wstyd. Ciekawe za ile dał się pan kupić. Trzeba było startować z listy PiS, tylko wtedy ludzie pewnie by pana nie wybrali" - to jeden z wpisów.
"Po wyborach nikt ze mną nie rozmawiał"
Dariusz Męczykowski mówi, że może pokazać smsy i wszystkie wiadomości na Messangerze, które otrzymał po doniesieniach, że będzie tworzył koalicję z PiS. Jest wzburzony. – Ja nawet z PiS jeszcze nie rozmawiałem, a już ustawiono mnie z nimi w koalicji – reaguje w rozmowie z naTemat. Choć nie sprzeciwia się takiej opcji i otwarcie mówi, że bierze to pod uwagę.
– To dał się pan skusić PiS-owi, czy nie? – pytam.
– Ja? Skusić? Absolutnie nie dałem się skusić PiS-owi. Takich rozmów na razie nie było. Może będą. Ale najpierw muszę mieć klub – podkreśla.
"Wyborcza" napisała, że z jego powodu na Pomorzu może dojść do politycznego trzęsienia ziemi – wybory wygrała Koalicja Obywatelska i nic nie wskazywało, że może stracić większość w liczącym 33 radnych sejmiku. Do rady dostało się też dwóch kandydatów PSL, którzy – jak wszyscy byli przekonani – poprą KO. Ale Dariusz Męczykowski tego nie zrobił.
– Po wyborach nikt ze mną nie rozmawiał. Nawet PSL wziął na rozmowę tylko drugiego z radnych, a mnie nie. Nikt z Koalicji Obywatelskiej, ani z PiS ze mną nie rozmawiał. Dlatego pojawiła się myśl, by stworzyć własny klub. Na razie, jako osoba niezrzeszona, zapowiedziałem, że będę budował klub. Nic więcej – mówi. Przyznaje, że "delikatne" rozmowy trwają, z osobami, które – jak on – nie są członkami partii, ale nic jeszcze nie udało mu się zbudować: – Ogłosiłem, że będę budował klub, a oni podnieśli szum, jakby czegoś bardzo się obawiali. Armagedon straszny się zrobił. A ja nie mam sobie nic do zarzucenia.
"Mam prawi zbudować własny klub"
Dariusz Męczykowski jest oburzony informacjami w Wyborczej, że w czasie negocjacji "mogły padać obietnice stanowisk, w tym posad w spółkach skarbu państwa".
– To są kalumnie. Ktoś przedstawia swoje scenariusze i nie liczy się z konsekwencjami takich insynuacji. Ja jestem dyrektorem szkoły, mam dzieci. Od nikogo nie dostałem żadnych predyspozycji do rozmów, czy do rozdawania stanowisk. Ja jestem Darek Męczykowski, mam prawo zbudować własny klub – odpowiada.
Zastanawia się tylko, dlaczego KO tak się burzy. - Skoro usłyszeli, że tworzę klub, to dlaczego nie chcą go u siebie? Nikt nawet do mnie nie zadzwonił. Ja nie widzę problemu, żeby się dogadać z kimkolwiek. Jestem otwarty na szeroką współpracę dla dobra Pomorza. Dla mnie przynależność partyjna jest na drugim planie.
Oba przypadki są zatem nieco inne, choć trudno nie doszukiwać się wspólnego mianownika. Nie wiadomo, co wykluje się na Pomorzu i jaki efekt działań Dariusza Męczykowskiego zobaczymy za kilka dni.
Już po publikacji artykułu Mirosław Lubiński przysłał nam list do Marka Sawickiego, który zaczyna się od słów:
Napisał, że zarówno przed wyborami, jak i po uzyskaniu mandatu radnego Sejmiku Województwa Dolnośląskiego, nikt z władz krajowych PSL nie rozmawiał z nim na temat koalicji. "Rozmawiałem za to na ten temat z członkiniami i członkami wałbrzyskiego PSL, od których dostałem pełne wsparcie w rozmowach na temat stabilnej i sprzyjającej rozwojowi regionu większości sejmikowej" - czytamy.
"Skierował Pan pod moim adresem słowa, które uznaję za obraźliwe i naruszające moje dobre imię. Przypisywanie innym kierowania się materialnymi pobudkami w działalności publicznej bez jakichkolwiek podstaw jest zachowaniem skandalicznym. W Pana przypadku - zawodowego polityka żyjącego na koszt podatników od 1990 roku - jest to także żenujące. Dla mnie działalność społeczna jest pasją, której oddaję w wolnym czasie. Na co dzień wykonuję zawód lekarza".