Końcówka roku szkolnego może być naprawdę gorąca. Nauczyciele planują zastrajkować w kluczowych momentach życia szkół: egzaminów ośmioklasistów, egzaminów gimnazjalnych oraz matur.
Jak wynika z informacji pochodzących ze Związku Nauczycielstwa Polskiego, akcja protestacyjna nauczycieli dotycząca podwyżek może odbyć się tuż przed egzaminami maturalnymi oraz tymi na zakończenie szkół podstawowych i gimnazjów. Nauczyciele nie wykluczają także działań w oparciu o ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.
– Przygotowaliśmy ankietę. Do końca roku nauczyciele będą mogli się wypowiedzieć, jaką formę protestu powinniśmy podjąć – mówi "Rzeczpospolitej" Sławomir Broniarz, przewodniczący ZNP. – Jak na razie większość osób opowiedziała się za skorzystaniem ze zwolnień lekarskich w newralgicznych okresach roku szkolnego – tłumaczy Broniarz i zastrzega, że tylko przez pierwszą godzinę od publikacji ankietę wypełniło około 3 tysięcy nauczycieli.
Nie jest tajemnicą, że do takiej formy i czasu protestów zachęciło pedagogów postępowanie policjantów, którzy tuż przed świętem 11 listopada gremialnie zachorowali na "psią grypę", a tym samym zagrozili brakiem funkcjonariuszy mogących zabezpieczyć obchody 100-lecia niepodległości.
– Widzimy, że takie nieformalne działania przynoszą lepsze efekty. Nauczyciele uważają, że podobną akcję powinniśmy zorganizować podczas egzaminów gimnazjalnych czy na zakończenie szkoły podstawowej – mówi Broniarz. – Choć oczywiście przygotowujemy się także do działań w oparciu o ustawę o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, tj. mediacji, rokowań czy dwugodzinnego strajku ostrzegawczego – dodaje.
Pracownicy oświaty walczą o 1000 złotych podwyżki. To znacznie więcej niż suma zaproponowana im przez MEN, który jednak utrzymuje, że wdrażana już dwuletnia podwyżka wyniesie właśnie tyle. W rzeczywistości - jak wyliczyły związki zawodowe - będzie to kilkukrotnie mniej.