– Zarabiam za mało – mówi wprost nauczycielka matematyki z podstawówki na Białołęce. I dodaje: – Po 23 latach pracy 3200 złotych pensji na czysto to chyba jednak trochę słabo przy wykształceniu wyższym. Zwłaszcza w porównaniu do innych zawodów, którzy trzepią kasę taką, że się w głowie nie mieści.
Bo sama podstawa to jest dziadostwo. Było 3109 zł, teraz jest 3300 zł brutto, jest to dość żenujące i demotywujące do pracy.
Liczby nie są takie złe? Można wyżyć? Nie do końca.
Jeśli jesteś wychowawcą, to musisz robić wszystko po godzinach i za darmo: organizowanie wycieczek i zielonych szkół, balów, przedstawień. Wszystko to jest bezpłatne, a zajmuje praktycznie cały wieczór. Zwłaszcza, że mamy teraz dziennik internetowy i rodzice praktycznie cały czas mają pytania, uwagi, czegoś od ciebie chcą. To zajmuje całe godziny.
Wynagrodzenia zasadnicze dla nauczycieli są jasno określone. Jak podkreśla nauczyciel muzyki, trzeba więc na początku tej kariery zawodowej uświadomić sobie, że dotrzesz do granicy finansowej, której już nie będziesz miał szans przeskoczyć.
Jak to wszystko liczy się całościowo, to jest naprawdę dramat. Kredyt na mieszkanie 40-metrowe to jest 1,5 tysiąca najmarniej licząc, utrzymanie mieszkania kolejne 800 złotych. A każdy chce jakoś godziwie żyć.
Do pracy po godzinach dochodzi też stres. A ten jest duży.
Wyposażamy te dzieci w cechy na przyszłość. Determinujemy w jakimś stopniu całe ich życie. Im lepiej nauczyciel będzie wynagrodzony, tym lepszy będzie i tym lepsza będzie młodzież. Jak ktoś się nauczy dodawać lub odejmować za 10 lat, to ostatecznie nic złego się nie stanie, ale jeśli się wychowa złego człowieka, to to ciąży do końca życia.
Nasi rozmówcy nie kryją frustracji, ale podkreślają też, że sami wybrali ten zawód i po prostu lubią uczyć. – Trzeba to lubić, przecież nikt nie zostaje nauczycielem dla pieniędzy. Ktoś może mi powiedzieć: „panie nauczycielu, jeśli chcesz zarabiać to idź, gdzie indziej”, ale gdzie ja pójdę? – pyta nauczyciel muzyki.
Ostatnio przy natłoku papierologii stwierdziłam, że chyba zacznę szukać innej pracy. Nie wiem, nawet pójdę do Biedronki, bo podobno tam na kasie jest 3 tysiące. Więc to są te same pieniądze, ale pracuję tylko 8 godzin, a nie cały Boży dzień. Przychodzę do domu i mam wolne. Nie muszę nic robić, zajmuję się domem, dziećmi.
Wszyscy troje twierdzą, że nauczyciele powinni zarabiać więcej. Zwłaszcza, że nowe reformy szkolnictwa nie są korzystne. – Dobrze, że ja mam już wszystkie stopnie awansu, bo teraz przejść tę drogę to jest masakra. Dopiero po 12 czy 15 latach od rozpoczęcia pracy w zawodzie nauczyciela można zdobyć stopień najwyższy, czyli nauczyciela dyplomowanego.
Napisz do autora: aleksandra.gersz@natemat.pl