Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego zabrał głos ws. afery Komisji Nadzoru Finansowego. Padły jednoznaczne słowa. Paweł Wojtunik stwierdził, że przeszukanie gabinetu byłego szefa KNF Marka Chrzanowskiego nastąpiło zbyt późno i jest "nie do obrony". Nastąpiło ono 24 godziny po wszczęciu śledztwa w sprawie korupcji w Komisji.
– Policjanci i prokuratorzy często opowiadają anegdotę, że wchodzą do mieszkania na przeszukanie, a tam stoi kubek z gorącą herbatą. Czyli ktoś już tam wcześniej był i ich uprzedził. To jest coś najgorszego, co się może zdarzyć – powiedział w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Paweł Wojtunik.
Wojtunik przypomniał, że były szef KNF po pojawieniu się podejrzenia o korupcję mógł ot tak po prostu wejść do swojego gabinetu. – Nie powinien, choć nie był zatrzymany, co też wydaje się dziwne. CBA, czekając na decyzje prokuratury, mogło choćby stać pod drzwiami gabinetu i nikogo nie wpuszczać. To przeszukanie jest nie do obrony i powinno nastąpić o wiele wcześniej – przekonywał były szef CBA.
Dodał, że podstawową konsekwencją takiego działania jest brak materiału dowodowego. – Utrata dowodów jest jedną z najgorszych rzeczy, jakie się mogą wydarzyć w śledztwie. Może też stanowić przestępstwo – argumentował.
Przeszukanie u Chrzanowskiego
Przypomnijmy, że Agenci CBA przeszukali mieszkanie byłego szefa KNF Marka Chrzanowskiego. Przeszukania dokonano na wniosek prokuratury z Katowic, która prowadzi śledztwo ws. afery KNF. CBA zabezpieczyło już dokumenty i nośniki elektroniczne, które udało się znaleźć w mieszkaniu ekonomisty.
CBA sprawdziło także gabinety w kilku departamentach w siedzibie KNF-u. Zabezpieczono między innymi taśmy, na których zarejestrowane są negocjacje prowadzone z bankami należącymi do miliardera Leszka Czarneckiego. Odnalezione materiały przeanalizuje prokuratura.