Powrót Donalda Tuska do polskiej polityki jest koszmarem, który spędza sen z powiek nie tylko Jarosława Kaczyńskiego, ale wszystkich polityków PiS. Najgorsze dla nich jest to, że w sumie wiadomo, co musiałoby się stać, żeby szef Rady Europejskiej ponownie wszedł w polityczne kamasze w kraju.
To, jak bardzo PiS boi się powrotu Tuska do Polskiej polityki, widać było chociażby niedawno po nagłówkach prawicowych mediów: "Wraca koszmar" i "Boże, chroń nas przed Tuskiem". Dlatego też Renata Grochal w swoim artykule w najnowszym wydaniu "Newsweeka" postanowiła wysondować polityków PO i odpowiedzieć na pytanie: co musiałoby się stać, żeby Tusk wrócił?
Okazuje się, że szef Rady Europejskiej już poczynił pewne przygotowania i zrobił grunt pod swój wielki powrót. Potwierdzają to rozmówcy dziennikarki, pochodzący z kręgów PO.
"Tusk na poważnie rozważa start w wyborach prezydenckich w 2020 r. Ale do tego będzie potrzebował PO i wcześniejszej wygranej opozycji w wyborach parlamentarnych. Dlatego – jak mówi ważny polityk PO – Tusk zawarł sojusz taktyczny z liderem Platformy Grzegorzem Schetyną, który ma pomóc opozycji wygrać wybory europejskie i parlamentarne, a Tuskowi – walkę o prezydenturę" – pisze Grochal.
Małe wielkie gesty
Szef RE miał "dogadać się" ze Schetyną na zjeździe Europejskiej Partii Ludowej w Helsinkach pod koniec października. Tam też padły ze strony Donalda Tuska pochlebne słowa w kierunku obecnego lidera PO. Polityk pochwalił go za dobry wynik Koalicji Obywatelskiej w wyborach samorządowych, co jest zasługą Schetyny.
– Jedynym alternatywnym liderem wobec Schetyny w PO i szerzej – po stronie opozycji – jest Tusk. Jeżeli on daje sygnał, że nie jest zainteresowany przejęciem PO tylko współpracą, to umacnia Schetynę. Nic tak dobrze nie integruje jak wspólny wróg, a wrogiem jest PiS – powiedział dziennikarce inny, czołowy polityk PO.
Wymowne było także spotkanie Tuska ze Schetyną przed przesłuchaniem przez komisję śledczą ds. Amber Gold. Potem politycy pokazali się razem w Warszawie 11 listopada, kiedy to złożyli kwiaty pod pomnikiem Piłsudskiego. Te gesty miały umocnić działaczy PO, że obaj liderzy znowu razem współpracują.
– Po wyborach samorządowych stało się jasne, że do wyborów parlamentarnych w Polsce nie powstanie żadna siła polityczna, która byłaby w stanie samodzielnie odsunąć PiS od władzy. Może powstać nowa partia Roberta Biedronia, ale to będzie raczej projekt na kilka lub kilkanaście procent. Dlatego trzeba wspierać PO, bo ona może być dla Tuska wehikułem politycznym, który pomoże mu zdobyć prezydenturę – dodał bliski współpracownik szefa RE.
Najpierw Bruksela, potem Warszawa
Zanim Tusk dotrze do Pałacu Prezydenckiego, najpierw musi jednak wspomóc KO w wyborach do Europarlamentu. Ale tutaj Schetyna i szef RE też już mają plan. Tusk będzie wspierał i nieoficjalnie patronował szerokiej liście opozycji, na której mają znaleźć się politycy PO, Nowoczesnej, PSL oraz możliwe, że od stycznia także SLD.
"W Platformie liczą, że opozycja wygra wybory do Parlamentu Europejskiego, bo jest proeuropejska, w przeciwieństwie do PiS. Poza tym wynik rozstrzyga się głównie w dużych miastach, bo frekwencja na wsi w tych wyborach jest niska, co sprzyja Koalicji. Po wyborach europejskich kolejnym krokiem będzie budowa szerokiej listy opozycji na wybory parlamentarne. A pół roku później odbędą się wybory prezydenckie, w których cała opozycja miałaby poprzeć Tuska" – pisze w swoim artykule Renata Grochal.
Co będzie, kiedy Tusk wróci do polityki krajowej? Jak zareaguje PiS i co zrobi sam szef RE? O tym wszystkim przeczytasz w najnowszym numerze "Newsweeka".