Reklama.
"To zdumiewające, że osoby publiczne atakują dziennikarzy wypełniających zadania niezależnych mediów w żywej, polskiej demokracji" – pisze w liście do polskiego premiera ambasador USA.
Uważni obserwatorzy zwrócili uwagę na błędy, między innymi w nazwisku Mateusza Morawieckiego. Ambasador Mosbacher zwraca się do premiera, ale kopia pisma została też skierowana do prezydenta Andrzeja Dudy i ministra spraw wewnętrznych Joachima Brudzińskiego.
Na dole znajduje się odręczny dopisek, prawdopodobnie samej ambasador Mosbacher. "Musimy rozwiązać ten problem, gdyż staje na drodze bardzo ważnych spraw" – brzmi treść notatki.
Radosław Sikorski pyta – czyja jest "odręczna dekretacja": ambasady USA czy KPRM? Jest zdziwiony tym, że notatka została napisana w języku angielskim. Pisze o dziwnej sprawie, zwraca uwagę na błędy.
Błędy oburzają też prawicowego publicystę Marcina Makowskiego z "Do Rzeczy". Wskazuje na zwrócenie się w stronę Morawieckiego jako ministra czy jak to określił, "wprost wyartykułowane żądanie, że nie można krytykować stacji TVN". Publicyście nie podoba się zwrócenie się do ministra Brudzińskiego "bez imienia".
List dotyczy prokuratorskich działań wobec pracowników stacji TVN, którzy prowadzili dziennikarskie śledztwo w sprawie środowisk neonazistowskich w Polsce.
Jak wcześniej ujawnił prawicowy tygodnik "Do Rzeczy", ambasador Mosbacher w liście do premiera Morawieckiego stwierdziła, że USA nie będą tolerować krytyki pod adresem dziennikarzy TVN, wypowiadanej przez polskich polityków.