Jak dowiedział się tygodni "Do Rzeczy", ambasador Mosbacher w tej sprawie napisała list do premiera Morawieckiego. Stwierdziła w nim, że Stany Zjednoczone nie będą tolerować krytyki pod adresem dziennikarzy stacji TVN, wypowiadanej przez polskich polityków. Ambasador miała też napisać, że za niedopuszczalny uważa fakt, iż osoby publiczne podważają wiarygodność stacji TVN i podkreśliła, że dziennikarze są niezależni.
List Georgette Mosbacher wywołał oburzenie w polskich kręgach rządowych. – Trudno uznać ten list za pismo mające charakter dyplomatyczny. Ton pisma jest niezwykle arogancki – ocenił rozmówca tygodnika, osoba z bliskiego otoczenia Mateusza Morawieckiego.
Skomplikowana sprawa. Pani ambasador poczyna sobie, jakby była nie w Polsce, ale Bantustanie. I to nie jest kwestia tego, że ostatnie trzy lata amerykańskich dyplomatów nauczyły, że mogą sobie pozwolić na takie zachowanie, ale że po prostu są od lat przyzwyczajeni, że ulegamy ich naciskom.