"Jak to człowiek potrafi się ustawić. Nie wyszło w gminie, nie wyszło w powiecie, to wyszło w województwie" – skomentował jeden z internautów sukces Bartłomieja Dorywalskiego, lat 39. Do niedawna działacza PiS zawieszonego w prawach członka "za działanie na szkodę partii", dziś nagle wicewojewody świętokrzyskiego, który może szczycić się poparciem rządu. Tak w PiS można wrócić do partyjnych łask. I jeszcze awansować.
Podobno jego nominację forsowały dwie kobiety - posłanka PiS Maria Zuba oraz wojewoda świętokrzyska Agata Wojtyszek, której ostatnio doradcą był Dorywalski. W Kielcach wszyscy o tym mówią. – Ewidentnie lobbowały za nim dwie kobiety – przyznaje nam jeden z lokalnych polityków.
Nominacja była dość szybka. We wtorek podpisał ją premier Morawiecki, w środę wręczyła ją wojewoda. – Przez trzy lata poznałam pana Bartłomieja jako osobę bardzo oddaną, która realizuje dokładnie taką linię, jaką prezentuje rząd Prawa i Sprawiedliwości. Dalej będziemy realizować zadania, które postawi przed nami premier Mateusz Morawiecki - mówiła.
Miał być wicemarszałkiem
Słowa tym bardziej mogą wydać się zaskakujące, że jeszcze w połowie listopada, ba, nawet do 20.11 Bartłomiej Dorywalski był zawieszony w prawach członka PiS. Uznano, że działał na szkodę partii, bo – jak donosiły media – przed wyborami samorządowymi miał namawiać kandydatów z niższych miejsc do rezygnacji. Sam znajdował się gdzieś na dole listy i ostatecznie w wyborach nie wystartował.
A tu nagle wiadomość, jakby polityk wcześniej ukarany nagle otrzymał nagrodę. Niczym z Białej Podlaskiej, gdzie dotychczasowy prezydent z PiS przegrał wybory z kretesem, a potem jak grom z jasnego nieba gruchnęła wieść, że został wicemarszałkiem województwa.
Żeby było ciekawiej, Bartłomiej Dorywalski też miał być wicemarszałkiem. Jego nazwisko pojawiło się na liście rekomendowanych przez PiS polityków i od razu wywołało burzę. "Nominacja dla Dorywalskiego wyjdzie PiS-owi bokiem" (…) Ktoś jeszcze w PiS nad czymkolwiek panuje czy rządzą lokalni baronowie?" – pytał prawicowy dziennikarz Wojciech Wybranowski.
Przed laty, jako dziennikarz "Rzeczpospolitej", przyglądał się działalności Dorywalskiego, opisał jak ówczesny burmistrz interweniował w sprawie dziennikarzy, jak dzwonił do TVP, żeby zapytać o reportaż, w którym miał być przedstawiony w negatywnym świetle, a także jak przyznał zwolnienia podatkowe jednej firmie.
Teraz zakpił, że patrząc na Dorywalskiego, wróży karierę innemu posłowi PiS, Markowi Matuszewskiemu ze Zgierza, którego PiS zawiesił 20 listopada dokładnie z tego samego powodu – "działania na szkodę partii".
Nominacja dla wicewojewody nie spodobała się jednak również wszystkim w PiS. "Protestowała liczna część działaczy Prawa i Sprawiedliwości w regionie. To poskutkowało" - donosiło świętokrzyskie Echo Dnia. Jak widać, tylko na moment.
Tarcia w lokalnym PiS
Co się stało, że lokalny polityk, który popadł w niełaskę, nagle tak awansował? Sam przyznał, że "toczące się w centrali PiS postępowanie w sprawie usunięcia go z szeregów partii zostało umorzone kilka dni temu". Czyli wciąż jest członkiem PiS.
– Można gdybać dlaczego można kogoś zawiesić, a potem zrobić go wicewojewodą. On i jego ludzie mogą być po prostu do czegoś potrzebni – mówi nam radny SLD Marcin Chłodnicki.
Opowiada nam o tarciach w lokalnym PiS, o kilku grupach, które walczą tu o władzę: – Kto inny ma wpływ w administracji rządowej i jak widzimy w tej grupie jest Bartłomiej Dorywalski, a kto inny ma wpływ na urząd marszałkowski, tu wpływy mają bardziej lokalni działacze. Jak widać Bartłomiej Dorywalski ma lepsze notowania w rządzie. Gdyby miał silniejsze poparcie w terenie, byłby wicemarszałkiem. Wszyscy wiedzą, że tu ściera się kilka grup. Każdy chce znaleźć dla siebie miejsce jak najwyżej. Jak nie wicemarszałek, to wicewojewoda.
W mieście słyszymy, że nie wszyscy politycy PiS byli zadowoleni z nominacji Dorywalskiego na wicewojewodę. Ale oni sami rozmawiają o tym niechętnie. Jeden z nich mówi nam tylko: - Odbieram jego nominację jako próbę pogodzenia całego środowiska. Cel jest jeden, żeby to była jedna drużyna.
"Wreszcie jakaś dobra wiadomość"
Bartłomiej Dorywalski kilka lat temu był jednym z najmłodszych burmistrzów w Polsce. Miał 27 lat, gdy zaczął rządy we Włoszczowej, skąd pochodził zmarły w katastrofie smoleńskiej poseł PiS Przemysław Gosiewski. Dorywalski był jego asystentem, w 2010 roku przejął po nim mandat i na krótko stał się posłem. Jak mówił, tak nakazywało mu sumienie i poczucie moralnego obowiązku.
Szybko jednak wrócił do Włoszczowy, bo znów wygrał wybory na burmistrza, i rządził nią jeszcze do 2014 roku. Ale już rok później bezskutecznie próbował dostać się do parlamentu. Był radnym sejmiku wojewódzkiego, współpracował z wojewodą. W 2016 roku otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi od prezydenta Dudy.
To za jego czasów powstał słynny peron we Włoszczowie. W tym roku obecny wicewojewoda świętował 12. rocznicę tego wydarzenia i z wojewodą pojawił się na peronie, czym pochwalił się na FB:
"Najważniejsze to wypłynąć z jedynie słusznym nurtem", "Dziwne, że w PiS nadal go lansują" – komentuje część internautów.
Inni mocno mu gratulują i krzyczą o świeżym powiewie w województwie: "Wreszcie jakaś dobra wiadomość!! Bo już dosyć tych kiepskich nominacji, wreszcie ktoś właściwy na właściwym miejscu".
Tu warto wspomnieć, że dla PiS na ziemi świętokrzyskie ostatnie dni to pasmo sukcesów. Mniej więcej w tym samym czasie posłanka Anna Krupka została wiceministrem sportu. W ubiegłym roku otworzyła biuro poselskie we Włoszczowie. - Ta ziemia, pani poseł, wymaga dużo pracy – powiedział jej wtedy Dorywalski.