Andrzej Duda twardo broni polskiej polityki energetycznej mimo jasnego sprzeciwu ONZ. Jego słowa o użytkowaniu węgla wywołały poruszenie w kontekście raportu naukowców działających przy organizacji, dowodzących, że dalsze spalanie węgla spowoduje katastrofę ekologiczną.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
– Mamy zapasy węgla na 200 lat – mówił Andrzej Duda w wystąpieniu inaugurującym szczyt COP24 w Katowicach. Jak zaznaczył prezydent użytkowanie węgla nie stoi w sprzeczności z ochroną klimatu. – Trudno, żebyśmy z naszego surowca, dzięki któremu mamy zapewnioną suwerenność energetyczną, całkowicie zrezygnowali – dodał Andrzej Duda.
Te słowa wywołały reakcje innych uczestników szczytu. Sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres zapytał polskiego prezydenta o możliwość pogodzenia gospodarki opartej na węglu z transformacją energetyczną, która zakłada jak największy udział odnawialnych źródeł energii. – Nie mamy czasu na niekończące się negocjacje. Potrzebujemy więcej działania i więcej ambicji – zaznaczył sekretarz generalny ONZ.
Słowa Andrzeja Dudy jako skandaliczne określił Greenpeace Polska. "Nauka mówi wyraźnie, nie da się uniknąć katastrofy klimatycznej bez odejścia od węgla. Polska musi to zrobić do 2030 roku" – napisano na Twitterze.
"Żeby uniknąć katastrofy klimatycznej musimy przestać go spalać w ciągu 12 lat. Takimi słowami Andrzej Duda naraża na szwank powodzenie negocjacji klimatycznych" – dodało Greenpeace w kolejnym tweecie.
Przy okazji deklaracji Andrzeja Dudy o wzięciu odpowiedzialności przez Polskę za wdrażanie postanowień Porozumienia Paryskiego przypomniano słowa Dudy z tweeta z 2013 r., w którym stereotypowo odniósł się do kwestii globalnego ocieplenia. Można wręcz odnieść wrażenie, że kpi z tego terminu.