Wokół księdza Henryka Jankowskiego, zasłużonego kapelana pierwszej "Solidarności", panowała w gdańskim środowisku zmowa milczenia. Tak określiła to działaczka kulturalna z Trójmiasta Lidia Makowska. Do czasu. Reportaż "Dużego Formatu" o domniemanych gwałtach i molestowaniu sprawił, że i inni ośmielili się mówić.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Zdecydował się na to Andrzej Celiński, członek "Solidarności" od września 1980 i szef gabinetu Lecha Wałęsy w tamtych czasach. Polityk opisał na Facebooku , jak zapamiętał prałata. I są to gorzkie wspomnienia. Celiński nazywa parafię św. Brygidy "ranczem" księdza (bo tak nazywano ją w czasach "S"). Pisze, że nikt nie przypuszczał, że było "aż tak bardzo źle".
"Tam zawsze kręcili się chłopcy. Specjalnie jeden. Tyle, że jednak w wieku poszkolnym" – wspomina. Opisuje też, że ksiądz intelektualnie zachwycać mógł jedynie tych, którzy nie czytali ze zrozumieniem "Expressu Wieczornego" (odpowiednik "Faktu" czy "Super Expressu" w czasach PRL – red.).
Duchowny miał – według opisu Celińskiego – zamiłowanie do luksusu, a gdy jeździł do Rzymu, zaopatrywał się w fiolety. "Był pawiem. Superpawiem" – ocenia Celiński i rozwija to w następujący sposób:
"Kiedy go zapytałem, jeszcze w pierwszej "Solidarności", czy nie uważa, że epatowanie bogactwem nie za bardzo jest na miejscu, odpowiedział: 'Są różni wierni, jedni oczekują skromności – niech idą do ks. Bogdanowicza (parafia mariacka), albo do św. Mikołaja (dominikanie ), inni oczekują bogactwa, przepychu, na miarę królestwa bożego i takie ja im daję'. Sprawiał wrażenie, jakby wierzył w to, co mówił" – wspomina. "Gust miał okropny. Kiedyś pisałem o jego guście" – dodaje.
Jednak Celiński oddaje też Jankowskiemu jego zasługi. Jak wiadomo, parafia św. Brygidy była dla działaczy "Solidarności" bezpieczną przystanią. "(...) w latach stanu wojennego (nie formalnie liczonych, lecz prawdziwie, aż do 1989) był ostoją, biurem, kasą, pomocą. I włożył w nią wszystkie swoje-nie swoje pieniądze. Ryzykował życiem. Choć przecież był agentem" – wspomina Celiński .
"Ks. Henryk Jankowski nie powinien nigdy być księdzem. Był złym człowiekiem" – puentuje.
"Już w 1993 r. słyszałam o gwałtach ks. Jankowskiego"
Lidia Makowska, działaczka kulturalna z Gdańska, wyjawiła, że już w 1993 roku słyszała o gwałtach księdza Jankowskiego, ale zabrakło jej wiary w to, że coś z tym można zrobić.
– Niemieccy gdańszczanie opowiadali mi o tym, co ks. Jankowski robił w latach 80. Jedna z kobiet mówiła wręcz o "gwałtach". Na plebanii św. Brygidy podszedł do nich jeden z ministrantów. Miał 13 lat. Opowiedział, co mu robi ks. Jankowski. Ona nic z tym nie zrobiła. Ja też nie – wyjawiła.
We wstrząsającym reportażu "Dużego Formatu" opisano historię kobiety, która jako dziewczynka była molestowana przez księdza Jankowskiego. Jej koleżanka z podwórka miała popełnić samobójstwo. Ksiądz Jankowski miał też molestować chłopców.