Beata Mazurek zdradziła kulisy wyjazdowego spotkania PiS w Jachrance. Jednak z jej słów można wywnioskować, że w szeregach partii faktycznie panuje nastrój nienajlepszy przed przyszłorocznymi wyborami. Mimo że sama wicemarszałek zapewnia o "dobrym klimacie".
Dwudniowe spotkanie podsumowała w rozmowie z dziennikarzami wicemarszałek Sejmu Beata Mazurek. Mimo że zapewniała, iż klimat w PiS po wyborach samorządowych "jest dobry", w jej słowach można znaleźć dowody na to, że w szeregach partii rządzącej są obawy o przyszłość. Obawy te pobrzmiewały zresztą w wystąpieniu samego prezesa.
Po pierwsze Beata Mazurek stwierdziła, jakie zadanie stoi przed partyjnymi działaczami: "powinniśmy dołożyć wszelkich starań, by komunikacja między nami a Polakami była jak najlepsza". Co samo w sobie sugeruje, że ta komunikacja pozostawia obecnie wiele do życzenia, wbrew temu, co sugerują często politycy PiS. Dodała również, że jej ugrupowanie będzie starało się mieć pomysły, które "spodobają się Polakom".
Po drugie wicemarszałek wspomniała o tym, że partię czeka "ciężka praca" przed "maratonem wyborczym", czyli wyborami do Parlamentu Europejskiego, i Parlamentu w Polsce. Co może oznacza, że wyniki wyborów samorządowych wcale nie utwierdziły PiS w przekonaniu, że zwycięstwo mają w kieszeni.
I wreszcie po trzecie (co wiąże się bezpośrednio z uwagą drugą), Mazurek zdradziła niechcący, że ostatnie wybory do samorządu faktycznie PiS się nie bardzo udały. – Może apetyt był duży, ale jednak efekt wyborczy jest zaskakująco dobry dla Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ takiego wyniku i takiej liczby radnych jaką mamy my nikt do tej pory nie osiągnął – powiedziała. Słowa "apetyt był duży" mówią same za siebie, mimo dalszych zapewnień o zadowoleniu.