Kolejne rządy państw europejskich chyba mają się czego obawiać. Po tym, jak doszło do masowych protestów i zamieszek we Francji, groźnie zaczęło robić się w Belgii. W Brukseli – podobnie jak w Paryżu – w sobotę wyszły na ulicę "żółte kamizelki".
Podczas, gdy we Francji w sobotę znowu było groźnie, zgodnie z przewidywaniami ekspertów protesty "żółtych kamizelek" zaczynają powoli rozlewać się w Europie. Pierwszym "przystankiem" po Francji jest Belgia, a dokładniej Bruksela – stolica Unii Europejskiej.
Jak informuje Polskie Radio, "żółte kamizelki" w sobotę zebrały się w różnych punktach Brukseli, odpaliły racę i wspólnie wyruszyły w kierunku unijnych instytucji. Europejską dzielnicę zamknęła jednak policja – ważniejsze ulice zostały odgrodzone drutem kolczastym.
To jednak nie wszystkich odstraszyło. Kilkadziesiąt osób natarło na ogrodzenie i doszło do starć z policją. W ruch poszły butelki, demonstranci wyrwali również znak drogowy, którym cisnęli w funkcjonariuszy. Ci w odpowiedzi użyli gazu łzawiącego.
Jak podaje Polskie Radio, mimo że na razie w Brukseli jest względnie spokojnie, policja jest w gotowości. Zatrzymano 100 osób, u których podczas kontroli znaleziono niebezpieczne przedmioty.