Theresa May zapowiada, że będzie zdecydowanie walczyć o przywództwo. Jej zdaniem zmiana lidera jeszcze bardziej skomplikuje i tak mocno zagmatwaną sytuację. Wielu członków Partii Konserwatywnej rządzącej buntuje się przeciwko umowie o Brexicie.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
W Partii Konserwatywnej przeciwnicy Theresy May zebrali wymagane regulaminem 48 pism w sprawie odwołania szefowej ugrupowania. Jak podaje BBC, głosowanie odbędzie się jeszcze w środę wieczorem. Rano premier May wygłosiła oświadczenie, w którym zapewniła, że łatwo przywództwa nie odda.
– Zmiana przywództwa sprawi, że przyszłość naszego kraju będzie zagrożona – zakomunikowała.
– Nowy premier nie miałby czasu na renegocjację umowy w sprawie Brexitu, więc musiałby opóźnić albo zatrzymać Brexit – powiedziała May. Wielu konserwatystów jest niezadowolonych z tego, w jaki sposób Theresa May prowadziła negocjacje z Unią Europejską.
Jeżeli May przegra głosowanie, Partia Konserwatywna będzie musiała wybrać nowego przywódcę. Ona zaś byłaby zmuszona do ustąpienia ze stanowiska szefowej ugrupowania i nie mogłaby brać udziału w wyborze nowego lidera. O stanowisko mógłby wówczas ubiegać się każdy z obecnych posłów Partii Konserwatywnej, który musiałby uzyskać poparcie od co najmniej dwóch innych osób.
Jeżeli wygra, będzie miała spokój przez rok, bo w takim okresie nie można ponownie głosować wotum zaufania dla premier rządu. Do zwycięstwa potrzebuje poparcia ponad połowy posłów.