Dotychczas nie porywał tłumów, wielu dziennikarzy długo nie mogło w nim dostrzec charyzmatycznego przywódcy. Ale to się zmienia: w rankingu liderów opozycji Władysław Kosiniak-Kamysz wygrywa z Grzegorzem Schetyną. Spośród czołowych polityków opozycji szef PSL budzi też największą ufność Polaków. – Z larwy politycznej przepoczwarzył się w motyla, ale nam potrzebny jest szerszeń – komentuje Wiesław Gałązka, specjalista ds. marketingu politycznego.
Piątek wieczór, debata nad wotum nieufności dla premiera Mateusza Morawieckiego. Na mównicę wychodzi Władysław Kosiniak-Kamysz. Zaczyna od tego, że Morawiecki każdego dnia robi sobie prima aprilis. – Umiejętności kabaretowe są, więc może angaż do klubu komediowego. Triki opanował pan bezbłędnie, żongluje pan kłamstwem, półprawdą, manipulacją. Kalumniami pięknie pan rzuca w swoich oponentów – wylicza z sejmowej mównicy lider ludowców. – Musi pan zamilknąć i odejść – radzi.
W tym czasie siedzący w pierwszej ławie Morawiecki ma grobową minę. Tym bardziej, że Kosiniak-Kamysz nie tylko emocjonalnie wymachuje rękoma, ale rzuca konkretami. Posiłkując się kartką podaje dowody na porażkę obecnego premiera. Mówi o służbie zdrowia, pyta o dostępność do specjalistów. Jest merytorycznie i ironicznie. – Pojechał pan na wieś, zjadł pan trochę twarożku, zakręciło się w głowie i teraz świruje świat – kpi Kosiniak-Kamysz z Morawieckiego. A posłowie biją mu brawo.
– Pytacie gdzie jest Bury? Sawicki mówi, że poluje na jenoty. Pomartwcie się o pana Chrzanowskiego, bo jak czytam prasę, to u niego nie jest najlepiej – tymi słowami lider PSL rozbawia sejmową publiczność. – Władysław po tym wystąpieniu miał większe brawa niż Grzegorz. I po cichu brawo bili mu też posłowie Platformy Obywatelskiej – zauważa poseł PSL, który woli pozostać anonimowy.
"Jeśli chodzi o ironiczny styl z mównicy to @KosiniakKamysz najbliżej teraz z polskich polityków do formy @donaldtusk z czasów opozycji i rządzenia" – oceni na Twitterze po wystąpieniu Kosiniaka-Kamysza Michał Kolanko, dziennikarz "Rzeczpospolitej".
Porozumienie, nie wojna
"Brak mu charyzmy, wodzem też nie jest. Za to spokoju można mu pozazdrościć" – tak o Kosiniaku-Kamyszu, ministrze pracy i polityki społecznej, w 2015 roku pisał "Dziennik Polski". Wówczas jego ojciec tłumaczył, że "syn nie jest człowiekiem wojny, a porozumienia".
Kosiniak-Kamysz, z wykształcenia lekarz-internista, ministrem pracy i polityki społecznej został mając zaledwie 30 lat. Sam o sobie mówił wtedy, że jest "politycznym świeżakiem". Waldemar Pawlak już cztery lata wcześniej namawiał go, by został szefem tego resortu. Ale 26-letni Kosiniak-Kamysz wymawiał się doktoratem i brakiem doświadczenia.
– W rządzie ma opinię ambitnego prymuska, nie jest tajemnicą, że gdy Pawlak po wyborach 2011 r. przedstawiał jego kandydaturę Tuskowi, ten powiedział: "Skoro jest taki dobry, dajmy mu Ministerstwo Zdrowia" – opowiadał jeden z wiceministrów, cytowany przez "Newsweek".
Ale ostatecznie zdecydowano inaczej: zastąpił Joannę Fedak w MPiPS. I w przeciwieństwie do niej miał opinię polityka bezkonfliktowego, którym łatwo będzie kierować. Nie miał prostego zadania, jako szef tego resortu musiał bronić, np. podwyższenia wieku emerytalnego czy likwidacji OFE. Związkowcy żądali jego dymisji. Udało mu się wprowadzić m.in. roczne urlopy dla rodziców czy kartę dużej rodziny.
W sieci na jego temat można było wtedy przeczytać: dżentelmen, który nigdy nie krzyczy; polityk, który chce pomagać, ale jest ubezwłasnowolniony przez Tuska i Rostowskiego.
"Pan bez wyrazu. Straszliwie mdły jak jego partia. Skazani na sukces koalicjanci. Tylko teraz z kim? Z bezrobotnymi?"; "Jako minister uważam bardzo nieudolny i w ogóle nijaki, bez jakiejkolwiek charyzmy. Czas polityczny PSL-u się skończył, natomiast nie wydaje mi się, aby pan Kosiniak nadał tej partii jakiś nowy, interesujący kierunek rozwojowy lub wizerunkowy. Następne wybory i PSL 0,5 proc. poparcia" – pisali internauci w listopadzie 2015 roku, kiedy Kosiniak-Kamysz zastąpił Janusza Piechocińskiego na stanowisku prezesa tej partii.
Słucha, wyciąga wnioski
Trzy lata później – według najnowszego sondażu (Estymator dla "Do Rzeczy") PSL ma 6,4 proc., a lider ludowców coraz bardziej zyskuje w oczach Polaków. Władysław Kosiniak-Kamysz jest politykiem opozycji, który cieszy się największym zaufaniem (CBOS), ale i jest najlepiej ocenianym liderem opozycji (dobrze lub bardzo dobrze oceniło go aż 37,9 proc. respondentów, sondaż IBRiS dla "Rz").
– Mnie ten sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej" kompletnie nie zaskakuje. Zwróciłbym jeszcze uwagę na jeden aspekt: Kosiniakowi-Kamyszowi nie tylko wiele osób ufa, on ma bardzo niski wskaźnik nieufności. On po prostu do siebie nie zraża – ocenia w rozmowie z naTemat politolog Marek Migalski.
Migalski przyznaje, że – jego zdaniem – Kosiniak-Kamysz to polityk, który przez ostatnich kilkanaście miesięcy zrobił największy progres. – Myślę, że on jest obiektem szkoleń i potrafi korzystać z pomocy specjalistów od wizerunku. A to dobrze świadczy o liderze, jeśli potrafi słuchać mądrzejszych od siebie – dodaje Migalski.
W kuluarach mówi się, że Kosiniak-Kamysz słucha głosów z różnych środowisk, nie tylko politycznych. – On ma pewną cechę, której brakuje wielu politykom z tej górnej półki. Władysław wsłuchuje się w opinie wielu osób i wyciąga sobie z nich jakąś średnią arytmetyczną, to co najcenniejsze. Słucha sugestii. To cecha bardzo niepopularna, ale cenna – przyznaje poseł PSL. I zapewnia, że swoje przemówienia Kosiniak-Kamysz pisze sam, a na doradców PSL nie wydaje gigantycznych pieniędzy.
Poseł PSL przypomina też inne głośne przemówienie Kosiniaka-Kamysza. – To był chyba 2015 rok, protesty przed Trybunałem Konstytucyjnym. Przemawiała wtedy Nowacka, Rysiek Petru, Schetyna i Władek. I on już wtedy miał najlepsze przemówienie z nich wszystkich. Ludzie mu się rzucali na szyję, ale media były wtedy zauroczone Ryśkiem. A okazało się, że z innych została wydmuszka, a Władek jest taki sam, jaki był, a nawet coraz lepszy, ostrzejszy. Przecież nie jest tak, że Kosiniak nagle coś zjadł i zakręciło mu się w głowie.
Marek Migalski ocenia: – Obserwowałem go w debatach sejmowych, ale i na barykadach. Bo on sobie bardzo dobrze radzi w wystąpieniach na manifestacjach jeszcze wcześniej w ramach KOD-u.
– Wyobraża go sobie pani na barykadzie, jak porywa tłumy? On nie kojarzy się z herosem, który może zmierzyć się z potęgą PiS – uważa Wiesław Gałązka, specjalista ds. marketingu politycznego.
Jego zdaniem Kosiniak-Kamysz z larwy politycznej przepoczwarzył się w motyla. – Ale czy nam potrzebny jest motyl? Opozycja potrzebuje szerszenia. Kosiniak-Kamysz się wyróżnia. Bo jak ktoś był mało wyrazisty i miałki, a teraz uderzył pięścią w stół, wcześniej nie przeprosi, to widzimy go trochę inaczej. Ale na razie byłbym powściągliwy w opiniach, że może to być dobry lider – dodaje Gałązka.
Namaszczony przez Tuska
Pomóc albo zaszkodzić Kosiniakowi-Kamyszowi miały informacje, które jakiś czas temu pojawiły się w mediach. Dziennikarze Wp.pl podali, że szef Rady Europejskiej skłonny jest wystartować w wyborach prezydenckich, ale pod jednym warunkiem: w fotelu premiera zasiądzie Władysław Kosiniak-Kamysz.
Tusk nazwał te doniesienia fake newsem i przyznał, że lider PSL to wyjątkowo utalentowany polityk", którego bardzo wysoko ceni. – Nie ma co ukrywać, że Tusk i Kosiniak-Kamysz się lubią – odpowiada zdawkowo poseł PSL.
Politycy PO doniesienia o ewentualnym premierostwie Kosiniaka-Kamysza i współpracy z Tuskiem nazywali grą "na osłabienie Koalicji Obywatelskiej i skłóceniem Tuska ze Schetyną".
– Cel jest wspólny i nie bierzemy udziału w castingach na lidera opozycji. To nie ma sensu i ma niewiele wspólnego z polityką. Nie patrzymy też z zazdrością na wzmacnianie pozycji innych liderów partii politycznych, dla nas to tylko dobrze. Siła Władysława Kosiniaka-Kamysza, zdolność do zapanowania nad partią i odbicia obszarów wiejskich związanych z PSL, jest elementem bardzo ważnym – mówi nam Jan Grabiec z PO.
I dodaje: – Niewątpliwie dla naszej partii ważna jest stabilna pozycja PSL i jej prezesa. Zależy nam, żeby to przywództwo było silne i by można na nim było budować trwałą koalicję PO z PSL w wyborach europejskich i parlamentarnych.
Są politycy, którzy w ogóle się nie uczą, natomiast Kosiniak-Kamysz należy do tych osób, które bardzo uważnie i skrupulatnie uczą się. On dał się poznać jako osoba, która potrafi być zarówno kulturalna, miła, przyjazna, jak i potrafi dbać o interesy swojej partii, swoich wyborców, nie chce się dać podporządkować. Zna siłę swojego ugrupowania. To rzeczywiście polityk młodego pokolenia, który zrobił ogromny progres.