Nauczyciele zostali postawieni pod ścianą. I mają pełne prawo protestować. Minister edukacji powinna odejść z rządu – mówią w rozmowie z Wirtualną Polską politycy opozycji. Oczekują też rychłej dymisji, co może brzmi jak myślenie życzeniowe, ale… w PiS też już widzą następczynię Anny Zalewskiej.
Odwołane lub skrócone lekcje, łączone klasy, a gdzieniegdzie zupełnie zamknięte szkoły. To efekt oddolnego protestu nauczycieli, który przypomina niedawny policyjny – po prostu idą na L4.
Według byłej minister edukacji Krystyny Szumilas to jedyne wyjście, ponieważ inne formy protestu nie działały. – Za każdym razem pani minister ich ignorowała. Przekonywała, że wie, jak zreformować polską oświatę. Bez rozmów z samymi nauczycielami. Jednoosobowo stwierdziła właściwie, jak powinny wyglądać programy nauczania. Bez żadnych konsultacji – powiedziała.
I dodała: – Nauczyciele często są na "gołych" etatach, nie mają opłacanych godzin ponadwymiarowych. Łączą etaty w kilku szkołach. Szumne zapowiedzi pani minister Zalewskiej o podwyżkach można włożyć między bajki.
Zalewska, jeśli rzeczywiście opuści MEN, to uda się do Europarlamentu. – Jeśli Ania zdecyduje się kandydować do Parlamentu Europejskiego, to zastąpi ją wiceszefowa MEN Marzena Machałek – mówi się w PiS. Co ciekawe, taką kandydaturę popiera też opozycja. Jej kompetencje są bowiem wysoko oceniane.
Przypomnijmy, że reforma edukacji minister Zalewskiej to na razie niewypał. W wielu miejscach w Polsce we wrześniu zapanował chaos, a uczniowe mieli lekcje w… kontenerach.