Nie pomagają kary, ostrzejsze przepisy i edukacja. Polak nadal truje drugiego Polaka wrzucając do swojego pieca wszystko, co znajdzie pod ręką, a potem dziwi się, że jest smog. Co trafia do spalenia? Zapytaliśmy o to strażników miejskich z różnych miast w Polsce. Przesłali nam zdjęcia ze swoich interwencji. Brak wyobraźni niektórych mieszkańców jest wręcz porażający.
– Nawet nie wyobrażacie sobie, czym potrafią palić niektórzy nasi mieszkańcy – mówi naTemat jeden ze strażników miejskich.
– Czasami jak wchodzi się do takiej pseudo kotłowni, to aż człowiek za głowę się chwyta. Nic dziwnego, że z komina leci czarny jak smoła dym, jak jeden z drugim do pieca ładują śmieci, opony, czy inny syf, który musi tylko dobrze się palić. Prawda jest brutalna: to Polak truje innego Polaka – dodaje.
Nie myli się, bo w ostatnim czasie poziom smogu w Polsce drastycznie wzrasta. Oddychamy szkodliwymi związkami chemicznymi, które co roku przyczyniają się do zgonu 44 tysięcy Polaków. Problem jest poważny i wydaje się, że ratunek nie jest taki bliski. Rząd póki co chwali węgiel i likwiduje elektrownie wiatrowe, a przeciętny Kowalski dokłada swoją cegiełkę paląc w piecu czym popadnie.
Postanowiliśmy poprosić strażników miejskich, którzy kontrolują, czym palą Polacy, żeby przesłali nam zdjęcia ze swoich interwencji. W mgnieniu oka nasza skrzynka mailowa zapełniła się informacjami i fotografiami, na których przedstawiona została, mówiąc wprost, czysta, ludzka głupota.
Okiennicami w Warszawie...
Uchwały antysmogowe sejmików wojewódzkich dają więcej kompetencji strażnikom miejskim, którzy mogą wejść na posesję i skontrolować daną kotłownię. Mało tego, niektórym wolno nawet pobrać popiół do analizy. Naturalnie zwiększone zostały także środki karne dla "trucicieli". Za spalanie śmieci i innych zabronionych materiałów grozi kara grzywny do 500 zł.
Z nowych przepisów korzystają m.in. strażnicy w stolicy. W tym roku mogą oni liczyć na dodatkowe wsparcie z powietrza. Formacja jest w trakcie testowania dwóch dronów stworzonych do pomiaru zanieczyszczeń. Technologia i kary są oczywiście pomocne, ale czasami są bezbronne wobec ludzkiej głupoty.
– Niestety, wciąż zdarzają się osoby, które lekceważą przepisy i wrzucają do ognia co popadnie – mówi Leszek Kowalski z warszawskiej straży miejskiej. – Zdarzają się sytuacje wręcz kuriozalne. Dostaliśmy np. takie wezwanie: mieszkańcy skarżyli się na duszący dym wydobywający się z komina sąsiada. Pozornie wszystko wyglądało jak należy: węgiel w pomieszczeniu z piecem, szczapy drewna elegancko ułożone przy kominku – opowiada funkcjonariusz referatu ds. kontroli środowiska, wspominając jedną z ubiegłorocznych interwencji.
– Kiedy zajrzeliśmy do paleniska, zauważyliśmy nadpalony, metalowy uchwyt, stosowany kiedyś przy ramach okiennych w blokach z wielkiej płyty. Właściciel posesji długo szedł w zaparte. Ugiął się dopiero przy pobieraniu do analizy próbek popiołu. Jak ujawniliśmy, w garażu miał jeszcze kilkanaście starych skrzydeł okiennych i kilka par lakierowanych drzwi, gotowych do spalenia.
Płyty meblowe, olej, plastiki, okiennice – takim syfem pali się w Warszawie
...hałdą miału we Wrocławiu
Wrocławska straż miejska zaprosiła nas na swoją stronę internetową, na której aż roi się od interwencji miejskiego ekopatrolu. Każda z nich jest opisana i udokumentowana zdjęciem.
Strażnicy miejscy we Wrocławiu spotykają się na ogół z palonymi w piecach płytami meblowymi, ale zdarzają się też "kwiatki". Na przykład na jednej z posesji, podczas kontroli pieca na paliwo ciekłe, znaleźli ślady oleju napędowego. Właściciel po prostu dolewał go, żeby pozbyć się nieczystości.
Innym razem, kiedy kontrolowali dom jednorodzinny zobaczyli za posesją hałdę miału węglowego. Okazało się, że właściciele właśnie takim mułem ogrzewali swój dom. Oczywiście za każdym razem właściciele zarzekają się, że palą węglem. Rzeczywistość jest jednak zupełnie inna. Zresztą zobaczcie sami w galerii poniżej.
W Płocku meble, a w Olsztynie deski parkietowe
W Olsztynie już na samym początku sezonu grzewczego ukarano grzywną jednego z mieszkańców, który palił w swoim piecu porąbanymi kawałkami mebli. A to był tylko początek...
– W ostatnim czasie w jednym z warsztatów samochodowych ujawniono spalanie zużytego oleju silnikowego – mówi nam Jarosław Lipiński, Komendant Straży Miejskiej w Olsztynie.
– Z kolei w domowych paleniskach znaleźliśmy płyty meblowe, palety i deski parkietowe. Zdarzało się również, że strażnicy ujawniali spalanie plastikowych opakowań po produktach spożywczych, a także wypalanie kabli – dodaje.
Na podobne "znaleziska" natrafiają strażnicy miejscy z Płocka. Tam co prawda nie ma ekopatrolu, ale i tak dokonuje się kontroli pieców i palenisk.
– W Płocku zdarzało się, że mieszkańcy palili sklejką z porąbanego siekierą np. starego regału, czasami liśćmi, butelkami plastikowymi – wymienia Jolanta Głowacka, rzeczniczka Straży Miejskiej w Płocku.
– Ale ludzie częściej palą po prostu mokrym drewnem i słabej jakości węglem, a to także jest niedozwolone i powoduje zwiększoną emisję zanieczyszczeń – dodaje.
•••
Przypomnijmy, że równo rok temu nasz reporter Bartosz Godziński towarzyszył ekopatrolowi Straży Miejskiej w Łodzi. Obrazki, jakie zobaczył i historie, których wysłuchał, można przeczytać >>> TUTAJ Najsmutniejsze jest to, że od tamtej pory nic się w kraju nie zmieniło na lepsze, jeśli chodzi o smog. Wręcz przeciwnie, jest jeszcze gorzej.