Niedzielny seans "Grincha" w szczecińskim Multikinie został przerwany przez atak nożownika. Dwóch mężczyzn zostało zaatakowanych przez 26-latka. Powodem była najprawdopodobniej zazdrość. Napastnik został obezwładniony. Niestety, jeden z zaatakowanych mężczyzn zmarł w szpitalu. W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" świadkowie zdarzenia opisali, co przeżyli.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
– W świetle reklam zobaczyłam, jak dwóch mężczyzn dociska kolanami trzeciego, zaczęłam wołać pomocy – mówiła "Wyborczej" jedna z uczestniczek krwawego seansu. Siedziała rząd przed napastnikiem. Na sali było pełno małych dzieci. Atak nastąpił przed filmem – w trakcie bloku reklamowego.
26-latek w pewnym momencie wstał z miejsca i ruszył przeciskając się między siedzeniami. Ruszył do siedzących niżej dwójki ok. 30-letnich mężczyzn. Zaatakował ich nożem, ale pozostali widzowie początkowo myśleli, że doszło do zwykłej bójki.
– Następnie mężczyzna, który siedział w tym samym rzędzie co ja, kilka krzeseł bliżej całego zdarzenia, szybko ruszył z pomocą. Zostawił swoje córki. To był impuls. To on i jeszcze jeden mężczyzna obezwładnili nożownika. Obalili go na ziemię. Gdy rozbłysło jaśniejsze światło reklam, zobaczyłam, jak kolanami dociskają leżącego już na podłodze napastnika – opowiadała Marta, świadek zdarzenia.
– W pewnym momencie ujrzałam zakrwawioną twarz jednej z rannych osób. Krzyczałam: Pomocy! Słyszałam płacz jakiegoś dziecka. Na sali cały czas było ciemno – pani Marta zaopiekowała się córkami bohaterskiego mężczyzny, ktoś inny wezwał policję. W obezwładnieniu pomogła ochrona kina. 26-latek nie był agresywny w stosunku do innych widzów.
"Nożownik z Multikina" poderżnął jednemu z mężczyzn gardło i dźgał go po całym ciele. Już w karetce doszło do zatrzymania akcji serca ofiary. Drugi mężczyzna również został wielokrotnie raniony nożem, przebywa w szpitalu i jego stan jest stabilny.
Nieoficjalnie mówi się, że mężczyźni zaatakowani na sali kinowej byli parą. Nożownik jest z kolei byłym partnerem jednego z nich – tego, który przeżył. Najwyraźniej nie był to więc przypadkowy atak, ale zaplanowana zbrodnia. Ogromna liczba ciosów świadczy natomiast o tym, że sprawca działał pod wpływem silnych emocji.
26-latek usłyszał zarzut zabójstwa i usiłowania zabójstwa. Trafił do aresztu na trzy miesiące.