Jedni się awanturują, drudzy niecierpliwią, a jeszcze inni chcą być sprytni i na wyprzedaży zaoszczędzić bardziej niż proponuje to sklep. Sprzedawcy bez wahania wymieniają typy klientów, wśród których być może (niestety) potrafimy odnaleźć siebie. O tym, co wstępuje w ludzi, kiedy widzą sezonowe obniżki, rozmawiamy ze sprzedawczynią ze sklepu odzieżowego.
Momentami jest strasznie. To bardzo pracowity okres. Potrafię dużo i ciężko pracować, ale w trakcie wyprzedaży wracam bardzo wypompowana.
Najgorszy rodzaj klienta?
Oj to chyba rozwścieczona zakupoholiczka. Uważa, że wszystko jej wolno. Jest klientką, przychodzi, płaci, więc wymaga. Wtedy dopiero latają wieszaki. Piękne ubrania, jedwabne tkaniny leżą na podłodze.
Kobiety tak bardzo nie szanują rzeczy. Później jeszcze przychodzą i potrafią powiedzieć, że coś by sobie kupiły, ale wszystko takie poniszczone... A ja sobie myślę: no tak, bo ja specjalnie idę i na zapleczu te ubrania niszczę
Czy przypadkiem przymierzalnia nie jest takim miejscem, gdzie dokładnie widać z jakim typem klienta mamy do czynienia? Chodzi mi o to, co tam zostawiają.
W przymierzalni można znaleźć straszliwe rzeczy. Kiedyś znalazłam spodnie, które całe były poplamione krwią, albo pampersy pod stertą ubrań. Kobieta była tak pochłonięta wyprzedażą, że w międzyczasie w przymierzalni przebrała dziecko i zostawiła brudne pampersy pod stertą ubrań. Te niegrzeczne panie czasami spotykała kara.
Jaka kara?
Nie mówię, że my dawałyśmy karę, ale np. w przymierzalni znalazłam całą torbę kosmetyków. Przyszła pani i zostawiła zakupy na krzesełku. Na to wszystko rzuciła ubrania, które mierzyła. Zostawiła te, których nie chciała i tym samym przykryła swoje zakupy. Zostawiła je i podejrzewam, że już nie pamiętała gdzie.
Mam wrażenie, że sklepy w czasie sezonowych wyprzedaży są trochę jak tor z przeszkodami.
Tak. Po pierwsze okropny bałagan. To kolejni klienci, których można zaklasyfikować do grona bałaganiarzy. Rzucają wszystko gdzie popadnie. Wtedy mam takie poczucie, że moja praca jest bezsensowna. Robisz codziennie to samo, na koniec dnia jest idealny porządek, ale wiesz że jutro rano, godzinę po otwarciu będzie tak samo strasznie.
Ci klienci to bałaganiarze czy leniuchy?
Nie odniosę na miejsce, albo chociaż na wieszak przy przymierzalni, bo przecież jest od tego pani, która ma za to płacone. Tak mi kiedyś nawet jeden z moich znajomych powiedział. Tylko że w takim sklepie powinna być indywidualna pani dla każdego klienta, albo powinniśmy wprowadzać limity.
Mamy 10 sprzedawczyń w sklepie, więc wpuszczamy 10 klientów. Za każdym będzie chodziła jedna i to wszystko sprzątała. Tylko niestety przez galerie przetaczają się takie tłumy, że się nie da.
Aroganccy klienci to też chyba norma?
Jest takie traktowanie z góry. Wiesz, nie daj Boże zostać panią w sklepie... Kiedyś koleżance ktoś powiedział: "pani to się nadaje do sprzedawania marchewek, a nie do kontaktów z ludźmi". Albo sytuacja przy kasie, gdzie ty naprawdę uwijasz się jak tylko się da. Masz mnóstwo procedur, które musisz wykonać i słyszysz to wzdychanie, te pojękiwania, "szybciej się nie da"?
Kiedyś powiedziałam oczywiście, że się da. Mogę wolniej. Tak naprawdę nie ma nawet kiedy wyjść na przerwę. Sprzedawca to też człowiek, który musi iść do toalety.
Sprzedawcy to są osoby drugiej kategorii. Kiedyś jeden pan chciał mnie pociąć nożyczkami, już nie pamiętam za co. Chyba nie chciałam mu dać rabatu. Wyskoczył do mnie z nożyczkami przy kasie.
Są chyba jednak i tacy klienci, którzy świetnie odnajdują się w wyprzedażowych realiach?
Tak, są klienci, którzy chcą być naprawdę sprytni. Biorą rzeczy z nowej kolekcji i podmienią metki na te przecenione. To są takie przekręty. Klient ma prawo do zakupu towaru po cenie na metce. Ludzie o tym wiedzą i przeklejają ceny.
O jakich klientach zapomnieć się nie da?
Niestety są też tacy klienci, którzy śmierdzą. To okropne, ale są tacy. Był kiedyś pan, który spędził mnóstwo czasu w przymierzalni, aż inni klienci kręcili głowami i wychodzili. Co ja mam wtedy powiedzieć? Zwrócić uwagę? Pamiętam też klienta, który rozbierał się do majtek i wychodził z przymierzalni po kolejne rzeczy. Inni byli zażenowani.
Może nie chciał stać znowu w kolejce do przymierzalni. To chyba typ "zaradny". A już tak całkiem poważnie – naprawdę nie potrafimy zachować umiaru kiedy widzimy obniżki cen?
Wyrywanie między sobą ubrań to też norma. Ludzie kupują hurtem i kupują mnóstwo niepotrzebnych rzeczy. Na przykład kupuje się mniejsze, bo schudnę. Inni obdzwaniają wszystkich z rodziny. "Ty jest taka fajna rzecz, to ja ci to wezmę bo może ci się przyda".
A zapomniałabym jeszcze o tych najbardziej oszczędnych klientach... Złodziei podczas wyprzedaży też nie brakuje. Jest dużo zamieszania, więc to wykorzystują. Sprzedawcy często ponoszą odpowiedzialność, kiedy coś jest skradzione. Ja na przykład przed świętami musiałam zapłacić 500 zł, a dla kogoś kto zarabia 2000 to jest dużo.
Powiedz, że zdarzają się także uprzejmi klienci.
Oczywiście. Są także przesympatyczne klientki. Nie chodzi o to, żeby robiły za mnie moją robotę, chodzi o życzliwość. Traktuj sprzedawcę z szacunkiem, a nie z pogardą. Bardzo uprzejmych klientów też pamiętam, ale nie było ich dużo.
To może jakieś rady dla tych właśnie osób?
Po pierwsze, podczas wyprzedaży panuje ogromny bałagan, a jak przychodzisz rano, to przynajmniej widzisz gdzie co jest. Po drugie, jest jedna zasada, której zawsze się trzymam. Można tak przechytrzyć system. Przed wyprzedażami zimowymi idź na zakupy w Wigilię. Wszystko już jest ułożone jak do przeceny. Przymierzam ciuchy, odkładam, rezerwuję.
One nie są jeszcze przecenione, więc mam do tego prawo. Rzeczy przecenionych się nie odkłada. Wracam do sklepu po świętach. Rzeczy, które zarezerwowałam, są już tańsze i mam święty spokój.
Tak samo z wyprzedażą letnią. Też wiesz kiedy, bo zazwyczaj wchodzą w czwartki wyprzedaże. Jak już widzę, że jest zamieszanie na sklepie, to wiem, że w czwartek wyprzedaż. Robię to samo. Idę w środę, wszystko mierzę, odkładam, i rezerwuję jakby nigdy nic.