Rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego to dziś w naszym kraju jedno z ważniejszych wydarzeń. Czy tak było od zawsze, czy to dopiero Lech Kaczyński i jego działania przywróciły pamięci o wydarzeniach z 1944 roku należne jej miejsce? Dyskusję o tym rozpoczął dziś Tomasz Lis.
Tomasz Lis nazwał "brednią" tezę mówiącą, że Lech Kaczyński przywrócił pamięć o Powstaniu Warszawskim. Redaktor naczelny "Newsweeka" argumentował, że już w latach 80. w dniu wybuchu Powstania na Powązkach było pełno ludzi. "Trzeba było przeciskać się jakoś, żeby dojść gdzieś w okolice grobów Batalionu 'Zośka'. To było szalenie trudne. I nie miałem wrażenia, że to Lech Kaczyński musiał się pojawić, żeby przywrócić pamięć setkom tysięcy ludzi o Powstaniu" – mówił w "Godzinie publicystów" w TOK FM.
"Twierdzenie, że wcześniej nie pamiętano o Powstaniu jest po prostu nieprawdziwe"
– Nie można odebrać Lechowi Kaczyńskiemu i jego ekipie zasług, ale twierdzenie, że wcześniej nie pamiętano o Powstaniu jest po prostu nieprawdziwe – mówi naTemat prof. Krzysztof Komorowski, historyk wojskowości, członek Rady Programowej Budowy Muzeum Powstania Warszawskiego. – Muzeum Powstania Warszawskiego stało się świątynią pamięci i centrum edukacji, ale wcześniej tą rolę skutecznie spełniały książki, spotkania z powstańcami czy porządkowanie grobów, opieka nad pomnikiem Gloria Victis oraz liczne akcje pamięci organizowane w Polsce i na obczyźnie – przypomina.
– Wbrew pozorom w czasach PRL pamięć o Powstaniu była dobrze zachowana – mówi naTemat prof. Krzysztof Komorowski, historyk wojskowości, członek Rady Programowej Budowy Muzeum Powstania Warszawskiego. – Z badań wynika, że wtedy około 80 procent Polaków znało datę wybuchu Powstania. Teraz miałbym wątpliwości.To paradoks, że pomimo zaangażowania władz pamięć o Powstaniu się relatywizuje – dodaje.
Badacz opisując obchody, które miały miejsce przed 2004 rokiem, zaznacza, że wiele wśród nich było spontaniczności. – W 1989 roku, pomimo cenzury, Układu Warszawskiego i komunistycznego prezydenta, rocznica była obchodzona bardzo poważnie. Ale szczególny był rok 1994, kiedy zorganizowano duże obchody oficjalne oraz zjazd kombatantów Armii Krajowej, liczne konferencje naukowe i uroczystości z udziałem wojska. To były imponujące obchody – wspomina prof. Komorowski. Dodaje też, że już wtedy rodziły się pomysły budowy muzeum mającego upamiętnić Powstanie. Wmurowano nawet kamienie węgielne – jeden w dawnej siedzibie Banku Polskiego na rogu ulic Bielańskiej i Daniłowiczowskiej, drugi na terenie gazowni przy ulicy Kasprzaka.
Konrad Piasecki: Ekipa Lecha Kaczyńskiego wytworzyła "modę" na Powstanie
Z tezą Tomasza Lisa nie zgadza się jednak Konrad Piasecki, prowadzący "Kontrwywiad RMF FM" i "Autorski przegląd prasy w TVN24". Dziennikarz na swoim Twitterzenapisał, że "ekipa Lecha Kaczyńskiego potrafiła przenieść obchody rocznicowe z poziomu 'państwowego' na ludzki, wytworzyć 'modę' na Powstanie. I za to jemu i im chwała". – "Moda" na Powstanie to oczywiście stwierdzenie bardzo skrótowe, użyte na potrzeby Twittera. Rozumiem przez to zmianę atmosfery wokół obchodów, która w porównaniu z tym, co było kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt lat bardzo się zmieniła – tłumaczy w rozmowie z naTemat Piasecki.
– Kiedyś te obchody były niejako odgórne, państwowe, nie wciągały młodych ludzi, tak jak dzieje się to dziś. Mam wrażenie, że to właśnie obchody z 2004 roku były początkiem tych zmian. Wcześniej zdarzało się, że ludzie w Warszawie nie zatrzymywali się w godzinę "W". Od 60. rocznicy coś się zmieniło, nie wiem, czy to świadomość, czy podejście ludzi do tych wydarzeń – zastanawia się dziennikarz.
– Dawniej odbywały się państwowe "solidne" obchody, ale one nie wytwarzały atmosfery społecznej, jaką mamy teraz. Nie dyskredytuję obchodów chociażby z 1994 roku, ale te w 2004 były na zupełnie inną skalę. Duża w tym zasługa całej ekipy Lecha Kaczyńskiego – ocenia Piasecki. – Myślę, że to dobry temat badań dla psychologa społecznego, który wytłumaczyłby na przykład, dlaczego teraz młodzi noszą koszulki z symbolem Polski Walczącej, a jeszcze 15 lat temu to było nie do pomyślenia – przypomina dziennikarz.
Prowadzący "Kontrwywiad RMF FM" mówi, że po części rozumie Tomasza Lisa, bo jeszcze przed prezydenturą Lecha Kaczyńskiego pamiętano o wybuchu Powstania Warszawskiego. – Oczywiście nie jest tak, że przed 2004 rokiem ludzie nie wiedzieli, co się wydarzyło 1 sierpnia 1944 roku, ale nie odbierałbym ekipie Lecha Kaczyńskiego zasług w zmianie stylu, podejścia do tych obchodów. Poza tym to jego zasługą jest Muzeum Powstania Warszawskiego. Przez kilkanaście lat od 1989 roku żaden kolejny prezydent Warszawy nie zdecydował o jego budowie, dopiero Lech Kaczyński – przypomina Konrad Piasecki.
Znacznie ostrzej swoją polemikę z Tomaszem Lisem sformułowała prawicowa blogerka kataryna. "Z dedykacją dla Tomasza Lisa. Faktów nie da się zakłamać. Ale podziwiam determinację". W załączonym wpisie na blogu przedstawia relacje prasowe, opisujące obchody godziny "W" w przeszłości.
Przypominając rok 1994 wspomina artykuł Michała Cichego z "Gazety Wyborczej", w którym pada zdanie "…przetrwał nawet Powstanie Warszawskie, kiedy AK i NSZ wytłukły mnóstwo niedobitków". Nie wspomina jednak o uroczystościach z udziałem prezydenta Niemiec, premiera Wielkiej Brytanii i wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych.