Małgorzata Wasserman wyjawiła, że raport z prac komisji ds. Amber Gold ma ukazać się już w pierwszej połowie tego roku. Jednak mimo że oznacza to szlifowanie ostatecznej wersji dokumentu, przewodnicząca nie wykluczyła kolejnych przesłuchań.
Prace działającej od lipca 2016 roku komisji śledczej ds. Amber Gold powoli zmierzają ku końcowi.
Nie oznacza to jednak, że śledczy mogą już jechać na urlopy. Jak zaznaczyła przewodnicząca komisji Małgorzata Wasserman, pracy jest jeszcze dużo.
– Z jednej strony raport końcowy, w takim zarysie, szkielecie istnieje, natomiast praca nad jego finalną wersją, która chcę, by była doskonała, jest trudna i żmudna. Dotychczas komisja przesłuchała 150 świadków, a każdy z protokołów z tych przesłuchań liczy przeciętnie 200 stron, mam więc przed sobą ogrom pracy – powiedziała w rozmowie z PAP.
Zdaniem Wasserman końcowy raport powinien ujrzeć już światło dzienne w pierwszym półroczu 2019 roku.
– Absolutnie nie można wykluczyć tego, że przesłuchanych może być jeszcze kilka osób. Z materiałów niejawnych, które wpłynęły do komisji, wynikają bardzo ciekawe informacje, które wskazywałyby na konieczność ewentualnego przesłuchania lub dosłuchania świadków, m.in. ze służb specjalnych – powiedziała PAP Wasserman. Dodała jednak, że to decyzja prezydium komisji.
Wśród nowych świadków miałby być m.in. informator programu "Alarm w TVP". W jednym z odcinków wyemitowanych we wrześniu występował bowiem podobno były urzędnik publiczny. Twierdził on, że Donald Tusk "namawiał go do OLT Express".