
Nasza reakcja na historię ofiary przestępstwa zależy od kontekstu. Jeśli ktoś zostaje oszukany przez instytucję państwową - murem stajemy za pokrzywdzonym, a obrywa się rządzącym. Zupełnie inaczej odbieramy przypadek oszukanego na tysiące złotych w klubie go-go. "Ale mi przykro", "Tak kroją łosi" – to jedne z wielu podobnych komentarzy.
Pomimo tego, że domy publiczne czy lokale z tańcem erotycznym istnieją od zarania dziejów - i to w każdej kulturze, to ich klienci wciąż są stygmatyzowani. Zwłaszcza w konserwatywnej Polsce, kiedy facet idzie do strip-klubu, to jest "przegrywem", który w normalny sposób nie umie poderwać dziewczyny.
Według badaczy mechanizm obwiniania ofiary uruchamia się tym silniej, im bardziej ofiara jest jest niewinna. – Dzieje się tak dlatego, że sytuacja, w której niewinna osoba staje się ofiarą przestępstwa, burzy wizję "sprawiedliwego świata", w który bardzo chcielibyśmy wierzyć – tłumaczy w rozmowie z naTemat psycholog dr Aleksandra Jaworska-Surma.
Jeśli coś okropnego zdarzy się komuś kompletnie przypadkowemu i niewinnemu, to znaczy, że mogłoby zdarzyć się także każdemu z nas. Z takim przeświadczeniem nie chcemy żyć, gdyż jest dla nas zbyt zagrażające - i dlatego wolimy obwiniać ofiarę. Obwinianie ofiary można zaobserwować np. w dyskusjach na temat ofiar Holokaustu czy ofiar gwałtów.
Dlatego kiedy widzimy kogoś, kto nieopatrznie zrobił coś w naszej opinii wysoce nierozsądnego i ponosi tego surowe konsekwencje, oddychamy z ulgą, że tym razem to nie nam się oberwało, a także ugruntowujemy się w przekonaniu, że jesteśmy lepsi, bo przecież nie tacy niemądrzy - i aby dać ujście swoim emocjom, obwiniamy ofiarę.
Analizując różne przypadki hejtu, udało mi się porozmawiać z trollami, którzy przyznają, że często działają w imię protestu przeciwko tematom, które podejmują media.
W swoim mniemaniu obnażają głupotę mediów, wypisując drastyczne komentarze, o których powstają kolejne artykuły.
