Widać moment strachu w PiS. Widać, co się dzieje z instytucjami, co się dzieje z poszczególnymi publicznymi rolami (...), widać, że ci urzędnicy się boją. Takie manipulowanie państwem jest oznaką autorytaryzmu – powiedziała w Kropce nad i w TVN24 socjolog Jadwiga Staniszkis, która od jakiegoś czasu jest dyżurnym krytykiem Prawa i Sprawiedliwości.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Prof. Staniszkis bardzo szybko wyjaśniła, dlaczego państwo po trzech latach rządów PiS jeszcze w ogóle funkcjonuje. Jej zdaniem presja Unii Europejskiej jest bardzo silna. Socjolog oceniła, że "to jest jedyny czynnik, na jaki PiS jakoś jeszcze reaguje". Według niej objawia się to mniejszą dynamiką w destrukcyjnej działalności partii rządzącej. – Widać, że PiS i Kaczyński próbują się cofnąć, widać, że już nie ma takiego rozpędu w niszczeniu państwa – podkreśliła Staniszkis.
Jednakże gorzko podsumowała obecny stan państwa. – Jesteśmy w kraju autorytarnym, bo widać ten moment strachu, widać co się dzieje z instytucjami, co się dzieje z poszczególnymi publicznymi rolami (...), widać, że ci urzędnicy się boją. Takie manipulowanie państwem jest oznaką autorytaryzmu – stwierdziła w rozmowie z Moniką Olejnik. Dodała, że jest to nieudolny autorytaryzm.
Staniszkis uznała, że Unia Europejska, która operuje schematem Wschód-Zachód, stawia nas po stronie wschodniej. Stwierdziła, że "Zachód to są rządy prawa, podział władz, indywidualizm".
Staniszkis skomentowała też nominację Adama Andruszkiewicza na wiceministra cyfryzacji. – To psuje jeszcze bardziej wizerunek i jeszcze pogłębia izolację Polski. (...) To jest takie wywoływanie nacjonalizmu. To jest wszystko na takim bardzo niskim poziomie – mówiła.
W tamtej rozmowie również pojawił się wątek strachu partii rządzącej. – PiS jest naładowany strachem. Z przerażeniem patrzyłam na głosowanie w Sejmie, gdzie się mówi: naciśnij przycisk i podnieś rękę, a ci "PiS-iacy" nie podnosili rąk, żeby ludzie nie widzieli, czy są za albo żeby Kaczyński czy inni nie widzieli, że są przeciw – mówiła pod koniec lipca.