W pożarze escape roomu w Koszalinie zginęło pięć nastolatek. Z nieoficjalnych informacji, do których dotarła Wirtualna Polska, wynika, że doszło do wybuchu gazu. Taką informację miał przekazać ratownikom pracownik escape roomu, który doznał poparzeń.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Butla z gazem, która miała wybuchnąć, służyła do ogrzewania pomieszczeniea escape roomu. Informację o przyczynie wybuchu pożaru miał przekazać ratownikom w karetce mężczyzna, który uległ poparzeniu w wypadku. Portal WP.PL ustalił, że 25 latek jest właścicielem lokalu "To Nie Pokój".
Wszystko układa się w jedną całość, bowiem już przed tragedią zgłaszano problemy w escape roomie. "Miejsce zimne i śmierdzące gazem, ponieważ garaż, który udaje pokój, jest ogrzewany piecykiem gazowym na butlę" – czytamy w internetowej recenzji pokoju zagadek.
Dziewczyny, które zginęły w pożarze, miały po 15 lat i uczyły się w Szkole Podstawowej nr 18 w Koszalinie. Niedzielę ogłoszono w mieście dniem żałoby. Biskup Edward Dajczak odwołał Orszak Trzech Króli, który miał przejść ulicami Koszalina.
"Ta niewyobrażalna tragedia nie pozwala nam na radosne świętowanie. Chcemy również i w taki sposób wyrazić naszą solidarność z tymi, którzy cierpią. Zapraszam wszystkich do wspólnej modlitwy" – napisał duchowny w komunikacie. Kondolencje ofiarom tragedii złożył też prezydent Andrzej Duda.