Mogło się wydawać, że PiS będzie broniło NBP jak niepodległości. Prezes banku Adam Glapiński to w końcu od wielu lat bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego. Jednak reakcje w PiS na środową konferencję prasową NBP są chłodne. Zaskakują zwłaszcza słowa rzeczniczki partii Beaty Mazurek.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Mało tego, doszło do niespotykanej sytuacji. Partia zadeklarowała, że gotowa jest poprzeć projekt Platformy Obywatelskiej w sprawie zarobków w banku.
– Jeżeli nie będzie przeszkód formalno-prawnych, z pewnością poprzemy projekt ustawy autorstwa PO ws. jawności zarobków w NBP. Dzisiejsza konferencja NBP nie wyczerpuje tematu – powiedziała Beata Mazurek w reakcji na konferencję prasową NBP. Mazurek powiedziała dziennikarzom w Sejmie, że nie satysfakcjonują jej wyjaśnienia Narodowego Banku Polskiego w sprawie wysokości zarobków.
Innym politykiem PiS, który skrytykował, a nawet wykpił wymijające wypowiedzi Ewy Raczko, zastępcy dyrektor departamentu kadrowego NBP, był senator Jan Maria Jackowski. Jednak wypowiedź tak wysokiego rangą polityka PiS jak Beata Mazurek każe przypuszczać, że była ona konsultowana z prezesem Jarosławem Kaczyńskim.
Co wiadomo o zarobkach w NBP
Nie usłyszeliśmy żadnych konkretów o zarobkach Martyny Wojciechowskiej. Ewa Raczko, zastępca dyrektora departamentu kadr, zaprzeczyła, że zarabia ona w banku kwotę, o jakiej informowały media, czyli 65 tys. zł.
Raczko powiedziała co prawda, ile dostają w NBP dyrektorzy – ponad 30 tys. zł – ale nie chciała ujawnić, ile zarabia Wojciechowska, przedstawiana jako jedna z najbliższych współpracowniczek Adama Glapińskiego. Warto dodać, że na konferencji nie pojawił się ani Glapiński, ani Wojciechowska, której domniemane zarobki zbulwersowały opinię publiczną.