Czy w kurortach narciarskich można narzekać na nadmiar śniegu? Wydawałoby się to niemożliwe, a jednak ostatnie śnieżyce przechodzące nad Alpami sprawiły, iż służby dbające o bezpieczeństwo narciarzy mają pełne ręce roboty. Jakby mało było im pracy nad udrożnieniem tras i walki z zagrożeniem lawinowym, swoje dokładają niefrasobliwi goście. Niestety, w wielu przypadkach to... Polacy.
Gęsto przykryte (a raczej przysypane) białym puchem są właściwie wszystkie kraje alpejskie. Najtrudniejsza sytuacja jest w Austrii. Potęga zimowego przemysłu turystycznego narzeka na... zbyt dużo śniegu. Gdy trwają śnieżyce, część ośrodków narciarskich trzeba czasowo zamykać, a kiedy opady nieco ustają, nie wszystkie trasy udaje się szybko przygotować. Poza tym, prawie wszędzie ogłoszony jest co najmniej 4. stopień zagrożenia lawinowego.
Reguły uprawiania narciarstwa w takich warunkach są proste. Dla własnego dobra nawet miłośnicy freeride'u powinni poruszać się tylko po przygotowanych i otwartych stokach. Gdzie indziej igra się teraz ze śmiercią w wyniku zejścia lawiny oraz ryzykiem zaginięcia w dezorientującej bieli. Ryzyko to wzrasta, gdy mowa o ludziach znających dany teren narciarski jedynie z mapki, którą dostali wraz ze skipassem.
Boleśnie przekonali się o tym Polacy, którzy w ostatnich dniach odwiedzali Kraj Salzburski w Austrii. Tylko w ostatnich kilkudziesięciu godzinach goście znad Wisły przysporzyli zmartwień ratownikom z dwóch ośrodków.
Jak donoszą serwisy Salzburg24 i Wetter.at, Polacy byli w grupie, która zagubiła się po zjechaniu z przygotowanych i bezpiecznych tras w jedną z dolinek wokół szczytu Schmittenhöhe, górującego nad kurortem Zell am See. Kiedy okazało się, że w tym położeniu są bezradni, konieczne było wezwanie pomocy.
Grupa dwunastu ratowników ruszyła po nich z narażeniem życia, gdyż okazało się, iż narciarze chcieli zaznać freeride'u w terenie objętym... piątym – najwyższym – stopniem zagrożenia lawinowego. W tej "wyprawie" Polakom towarzyszyli także Węgrzy, Ukraińcy i Rosjanie. Wszystkich udało się wyciągnąć z kłopotów całych i zdrowych.
Jeszcze trudniejsze wyzwanie pewien polski snowboardzista postawił przed służbami ratowniczymi z Bad Hofgastein. 41-latek również nie oparł się pokusie zjechania z ratrakowanych tras w śnieżny puch. Niestety, przecenił swoje umiejętności i nie popisał się znajomością terenu. Wylądował osamotniony na stromym zboczu, gdzie zostało mu jedynie wybranie numeru ratunkowego.
Szybko okazało się jednak, że Polak nie zaryzykował tylko własnego życia. 20 austriackich ratowników musiało zejść do niego w pobliżu osuwających się już mas śnieżnych. Ryzyko, że wszyscy staną się ofiarami lawiny było tak wysokie, iż salzburskie media opisują tę akcję jako jedną z najtrudniejszych w ostatnim czasie.