Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki obok prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego i rzeczniczki Beaty Mazurek był wielkim nieobecnym podczas minuty ciszy poświęconej zmarłemu prezydentowi Gdańska Pawłowi Adamowiczowi. Jednak wytłumaczył to w bardzo dziwny sposób.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Dziennikarze zapytali Terleckiego, dlaczego nie było go w Sejmie podczas minuty ciszy poświęconej zmarłemu Pawłowi Adamowiczowi. Najpierw rzucił do dziennikarki, że rzeczniczka PiS już to wyjaśniła (zwykłym spóźnieniem – red.) i dodał "niech się pani zajmie czymś poważnym".
Następnie nie odpowiadał na kolejne pytania dziennikarzy. Dopiero na końcu dodał "bardzo mi przykro, że nie byłem, nie zdążyłem", jednak ton nie wskazywał na skruchę, raczej na zniecierpliwienie.
W środę głośno było o zachowaniu polityków PiS w Sejmie. W czasie minuty ciszy nieobecni na sali sejmowej byli Jarosław Kaczyński, Beata Mazurek i Ryszard Terlecki. Przyszli pięć minut później. To zachowanie zostało określone "gestem pogardy". Rzeczniczka PiS Beata Mazurek tłumaczyła to zwykłym spóźnieniem.
Pisaliśmy też o skandalicznym zachowaniu radnych PiS, którzy nie uczestniczyli w środowym posiedzeniu Rady Miasta, na którym żegnano Pawła Adamowicza. Prezydent Gdańska zginął w wyniku ataku nożownika w niedzielnym finale WOŚP. Łódzcy radni z jednym wyjątkiem nie brali udziału w minucie ciszy. zdjecie