Sobotni konkurs w Zakopanem przypominał horror. Po pierwszej serii Polacy byli na czwartej pozycji i niewiele wskazywało na to, że mogą wskoczyć na podium. Druga seria obfitowała w wydarzenia, które zupełnie odmieniły obraz.
Po pierwszej serii skoków drużynowych w Zakopanem polscy skoczkowie zajmowali czwarte miejsce z wynikiem 552,7 punktów. Do bezkonkurencyjnych tego dnia Niemców dzieliła ich przepaść, niemieccy skoczkowie mieli aż 583,9 punktów. Drugie miejsce też wydawało się poza zasięgiem Polaków, Austriacy zdobyli aż 547,9 punktów.
Natomiast trzecie miejsce było w zasięgu Kamila Stocha, Dawida Kubackiego, Macieja Kota i Piotra Żyły. Do Norwegów tracili zaledwie 7,1 punktów. Było się o co bić, tym bardziej, że słabe czwarte miejsce też wcale nie było takie pewne. Słoweńcy tracili do nas zaledwie 11 punktów i widać było, że nie dadzą naszym spokoju do końca konkursu.
Druga seria obfitowała w wydarzenia, które jak się okazało miały pewien wpływ na ostateczny wynik zawodów. Dla naszych skoczków najważniejsze było to, że Norweg Johann Andre Forfang został zdyskwalifikowany z powodu nieregulaminowego kombinezonu. Norwegowie zajęli ostatecznie ostatnie miejsce, a Polacy automatycznie wskoczyli na trzecie.
Problemy pojawiły się też w kadrze Niemiec. David Siegel skoczył aż 142,5 m, ale upadł podczas lądowania. Choć Niemcom udało się obronić pierwsze miejsce na podium, to Siegel opuścił skocznię na noszach, a wcześniej długo zwijał się z bólu. Drugie miejsce zajęli Austriacy ze stratą zaledwie 0,1 punktu do Niemców.